Słowo Biskupa Ełckiego
Każdego roku podczas nabożeństw majowych w naszych kościołach i kapliczkach rozbrzmiewa Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny. Każda prośba skierowana do Matki Bożej w tym nabożeństwie jest nie tylko prośbą o to, by Maryja w cudowny sposób przybliżyła nas do Jezusa, lecz abyśmy wpatrując się w postawę Maryi, podążali przez życie drogą wiary.
Maryja była pierwszym tabernakulum i pierwszą monstrancją Jezusa, pierwszym mieszkaniem Słowa Wcielonego. Całe życie Maryi było zwrócone na Jezusa i prowadziło do odkrycia i ukazania sensu Eucharystii. Będąc Matką Słowa wcielonego i pozostając przez całe życie ściśle związaną z Eucharystią, Maryja prowadzi człowieka do Najświętszego Sakramentu, nie zasłania Go, ale na Niego wskazuje.
Obecny rok duszpasterski przeżywamy pod hasłem „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Od chwili chrztu św. wraz z innymi ochrzczonymi stanowimy Kościół. Będąc we wspólnocie Kościoła nieustannie zostajemy obdarowani łaskami sakramentalnymi, a szczególnie łaską Bożego Ciała i Najświętszej Krwi w Eucharystii. Tę prawdę jeszcze bardziej pomaga nam uświadamiać Kongres Eucharystyczny Diecezji Ełckiej.
Dlatego jako rozważania majowe dajemy Cuda eucharystyczne, które wydarzyły się w historii Kościoła. Samo ustanowienie Eucharystii jest największym cudem zdziałanym przez Jezusa. Ten cud powtarza się poprzez wieki i na wszystkich miejscach w świecie. Zachęcam do poznawania poszczególnych cudów eucharystycznych, które są cudownymi interwencjami Boga mającymi na celu potwierdzić i umocnić wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. One wzmacniają wiarę, opierającą się na słowach Chrystusa, według których to, co wydaje się chlebem, nie jest już chlebem, ale Jego Najświętszym Ciałem, a to, co wydaje się winem, nie jest już winem, ale Jego Najświętszą Krwią.
Niech uczestniczenie w nabożeństwach majowych i zapoznawanie się z cudami eucharystycznymi umocni Waszą wiarę w żywą obecność Chrystusa w Eucharystii, zrodzi pragnienie i głód Eucharystii oraz ożywi eucharystyczną żarliwość w odnawianiu relacji z Chrystusem i adorowaniu Go w Najświętszym Sakramencie.
Wyrażam wdzięczność wszystkim, którzy przyczynili się do zredagowania tej publikacji, a zwłaszcza Księdzu Biskupowi Dariuszowi Zalewskiemu i ks. dr Jackowi Uchanowi.
Niech moje pasterskie błogosławieństwo towarzyszy Wam
w uczestniczeniu w nabożeństwach majowych
i w przeżywaniu Kongresu Eucharystycznego Diecezji Ełckiej.
+ Jerzy Mazur
Biskup Ełcki
1 Maja - Cud eucharystyczny w Lanciano
Pierwszym, odnotowanym w historii Kościoła cudem eucharystycznym, jest cud w Lanciano. To średniej wielkości miasto o starożytnych rzymskich korzeniach, położone w środkowych Włoszech, w regionie Abruzja, w pobliżu Adriatyku. Cud ten wydarzył się około 750 roku, w małym kościołku. Wówczas do Lanciano z Konstantynopola przybyła grupa mnichów bazyliańskich, w obawie przed prześladowaniem religijnym, które wyrażało się m.in w zakazie czczenia świętych ikon. Wśród mnichów, którzy przybyli wówczas do Lanciano był kapłan, bazylianin, o którym dziś powszechnie mówi się, że zwątpił w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Ów zakonnik, którego imię nie zostało przekazane następnym pokoleniom, przeżywał wewnętrzny dramat duchowy. Każdego ranka, kiedy sprawował Mszę św., w momencie konsekracji odczuwał, jak jego serce napełnia się smutkiem, ponieważ wątpliwości znów ogarniały jego serce.
Pewnego ranka, ten zakonnik, po konsekracji, kiedy wypowiedział słowa „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje… Bierzcie i pijcie, to jest Krew moja” — zobaczył, że hostia, którą trzyma w dłoniach, zamienia się w żywe ciało, natomiast wino w kielichu przyjmuje postać krwi. Dłuższy czas milczał i stał w bezruchu. Potem serce jego zaczęło napełniać się radością Bożą, która niejako kazała mu oznajmić o tym cudzie innym. Po jakimś czasie zawołał: „Patrzcie, oto prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, które uczynił widzialne dla mnie w tym celu, abym nie był już niedowiarkiem lecz wierzącym, wejdźcie i zobaczcie, jaki cud się dokonał”. Kilka dni po cudownym wydarzeniu, mnisi zauważyli, że cudowne Ciało Pańskie się kurczy. W trosce o cud, Ciało Pańskie przybili wokół dwunastoma gwoździkami do specjalnego, kosztownego materiału z myślą, żeby je zachować w kształcie hostii dla przyszłych pokoleń. Do dzisiaj, dzięki ich rozsądnemu działaniu cudowne Ciało z Lanciano ma okrągły kształt hostii. Najświętsza Krew Chrystusa podzieliła się natomiast na pięć osobnych grudek.
Obecnie ta Hostia – Ciało Pańskie, jest wielkości dużej hostii, o lekko brunatnej barwie, a podświetlona staje się różowa. Przechowywana jest w okrągłym cyborium ze złoconego srebra, umocowanym w srebrnej monstrancji, włożona pomiędzy dwa kryształy. Natomiast Krew jest przechowywana w kryształowym kielichu, z kryształowym przykryciem, umocowanym u podstawy monstrancji.
Cud został zatwierdzony 17 lutego 1574 roku. W 1970 i w 1971 roku przeprowadzono badania, którymi kierowali eksperci w dziedzinie anatomii histopatologii, chemii i diagnostyki laboratoryjnej Uniwersytetu z Arezzo oraz z Instytutu Anatomii Prawidłowej Uniwersytetu ze Sieny. Pobrano próbki z Ciała i Krwi. Poddano je licznym badaniom. Badania trwały dwa lata, a ich wnioski podano do wiadomości publicznej:
- „Cudowne Ciało” jest rzeczywiście prawdziwym ciałem złożonym z tkanki mięśniowej poprzecznie prążkowanej mięśnia sercowego;
- „Cudowna Krew” jest prawdziwą krwią: analiza chromatograficzna dowodzi tego z absolutną i niepodważalną pewnością;
- Ciało i Krew mają tę samą grupę krwi AB, identyczną z grupą krwi Człowieka z Całunu i charakterystyczną dla ludzi z Bliskiego Wschodu.
Co ciekawe, gdy zważono oddzielnie poszczególne cząstki zakrzepłej krwi (a są one różnej wielkości), każda z nich ważyła dokładnie tyle, co wszystkie razem wzięte.
W 1981 roku, aby potwierdzić autentyczność cudu i dotychczas przeprowadzone badania, ponownie przeprowadzono liczne, i skrupulatne ekspertyzy naukowe. W 1991 roku ONZ wysłało swoją komisję lekarską, by przebadała cud z Lanciano. Stwierdzono jednoznacznie, że wszystkie wcześniejsze wnioski naukowe są prawdziwe.
Cud w Lanciano jeszcze bardziej uświadamia nam, że w Eucharystii jest żywy Chrystus, który powiedział: „Ja jestem Chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Kiedy przystępujemy do Komunii św., naprawdę spożywamy rzeczywiste Ciało Chrystusa i pijemy żywą Krew naszego Zbawiciela.
2 Maja - Cud eucharystyczny w Trani
Trani to bardzo stare rzymskie miasto, leżące nad Morzem Adriatyckim. W tym mieście około 1000 roku wydarzył się cud eucharystyczny. Poza murami miasta mieszkała kobieta żydowskiego pochodzenia. Znała ona religię chrześcijańską, miała również przyjaciółki wyznania katolickiego, z którymi rozmawiała na tematy wiary. Sprawa, która ją najbardziej interesowała, i która w pewnym sensie ją drażniła dotyczyła Eucharystii. Za śmieszną uważała wiarę w obecność Chrystusa, w konsekrowanej Hostii.
Te myśli doprowadziły ją do przeprowadzenia pewnego eksperymentu. Postanowiła zdobyć konsekrowaną Hostię i usmażyć ją na oleju. Mówiła ona: „Jeśli w tym chlebie naprawdę jest Chrystus, zobaczymy, jak zareaguje”. Namówiła koleżankę katoliczkę do haniebnego czynu, aby ta przyniosła jej konsekrowaną Hostię. Koleżanka poszła do Kościoła w okresie wielkanocnym, kiedy kościoły wypełnione były przez wiernych, uczestniczących w świętych obrzędach. Kobieta pomyślała, że jeżeli w miesza się w tłum, jaki nawiedza w tym dniu kościół, łatwiej jej będzie ukryć konsekrowaną Hostię.
Poszła przyjąć Komunię św., a następnie, wróciwszy na swoje miejsce, ukryła twarz w dłoniach na znak głębokiej modlitwy. Ten gest miał posłużyć przełożeniu Hostii, którą miała w ustach, do szmatki, którą trzymała w dłoniach. Kiedy tylko wyszła z kościoła, od razu udała się do swojej żydowskiej koleżanki i przekazała jej Hostię. Prawdopodobnie Żydówka nie wyjawiła swojego planu katolickiej koleżance. Kiedy została sama, przystąpiła do realizacji obmyślonego planu. Postawiła na ogniu patelnię z oliwą. Kiedy oliwa się rozgrzała, rzuciła na patelnię Hostię i przyglądała się jej z ciekawością. Pomyślała: „Jeśli w tym kawałku będzie Chrystus” – myślała sobie – „to powinna zaistnieć reakcja: Chrystus zacznie krzyczeć z bólu”.
Jednak była przekonana, że nic takiego się nie wydarzy. Hostia zanurzona w oliwie – rozgrzanej do wysokiej temperatury – zaczęła krwawić i to intensywnie. Hostia przeistoczyła się w krwawiące ciało. Krew wypełniła patelnię, a potem wylała się na podłogę. Ciągle jej przybywało. Płynęła ku drzwiom i na zewnątrz. Żydówka zaczęła krzyczeć. Przybyli sąsiedzi, a potem inni mieszkańcy miasta, którzy byli świadkami cudu. Zewsząd zaczęli przybywać ludzie. Większość mieszkańców miasta była świadkami cudu. Przybył również biskup, by sprawdzić, co się stało. I stwierdził, że Bóg zapragnął dać znak swojej rzeczywistej obecności w Eucharystii – w tak straszliwy sposób. Biskup uklęknął i adorował cud.
Aby odkupić świętokradztwo, a także podziękować Bogu za cud, biskup nakazał pokutną procesję, która odbyła się kilka dni później. Była to bardzo uroczysta procesja, w której wzięli udział wszyscy mieszkańcy miasta Trani i wiele osób przybyłych z okolicznych miejscowości. Na znak pokuty, wszyscy szli boso. Procesję rozpoczynały władze cywilne, osoby zasłużone wraz z biskupem, który na kawałku płótna niósł „Hostię”, przeistoczoną w ciało. Na zakończenie tej ceremonii, relikwia Hostii została umieszczona w tabernakulum znajdującym się w katedrze. Po jakimś czasie wspólnota żydowska, w celu upamiętnienia tego cudu wybudowała kościółek, który został nazwany „Kościołem cudu eucharystycznego”. Kościół ten istnieje do dzisiaj. Natomiast relikwie cudu znajdują się w kościele św. Andrzeja w Trani.
3 Maja - Cud eucharystyczny w Ivorra, w Hiszpanii
Miasto Ivorra znajduje się w Katalonii koło Barcelony. W 1010 roku dokonał się tam cud eucharystyczny. Ówczesny proboszcz Ivorry, Bernardo Olivier, celebrował Mszę św., w starym kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi. W chwili konsekracji ogarnęły go wątpliwości. Patrząc na Hostię i na kielich z winem, które znajdowały się przed nim, zadawał sobie pytania: „Czy to możliwe, że pod postacią chleba i wina znajduje się rzeczywiście Ciało i Krew naszego Pana, Jezusa Chrystusa? Czy to możliwe, żeby moje słowa miały moc przywołania na ołtarz Jezusa, Syna Maryi?” Kiedy tak rozmyślał, oto nagle wino w kielichu zaczęło wrzeć, wypełniło po brzegi święte naczynie, przepełniło go i wylało się na obrus, leżący na ołtarzu, spływając na posadzkę. Przerażony kapłan krzyknął. Wierni zgromadzeni na Mszy św. podbiegli do ołtarza i wszyscy ujrzeli cud.
Wieść o cudzie bardzo szybko się rozniosła. Z całej miejscowości zaczęli przybywać ludzie i oddawać cześć tajemniczej Krwi, która wypłynęła z kielicha. Biskup, któremu podlegało miasto, w tym czasie znajdował się w miasteczku położonym niedaleko Ivorry. Poinformowany o wydarzeniu szybko przybył, by osobiście wszystko zobaczyć. Biskup posiadał sławę człowieka oddanego Bogu. Był człowiekiem roztropnym, skrupulatnym, wykształconym, żyjącym w nieustannym kontakcie z Nadprzyrodzonym, który zanim podjął decyzję, prosił o pomoc Boga. Miał on możliwość usłyszeć świadectwa bezpośrednich świadków cudu i stworzyć precyzyjny obraz tego, co się wydarzyło. Zebrane świadectwa przekonały go, że ma do czynienia z prawdziwym działaniem nadprzyrodzonym. Wziął ze sobą relikwie, kielich, w którym dokonał się cud, korporał zaplamiony krwią, obrus, który przykrywał ołtarz i udał się do Rzymu, aby poinformować o wszystkim papieża. Biskup zreferował papieżowi Sergiuszowi IV wszystko, co się wydarzyło w kościele w Ivorra: to, co widział na własne oczy i to, co usłyszał od świadków wydarzenia.
Ojciec Święty, po wysłuchaniu relacji pasterza, podpisał bullę papieską, potwierdzającą prawdziwość cudownego wydarzenia oraz udzielił specjalnych przywilejów Bractwu Maryjnemu w Ivorra. Relikwie cudu i dokument papieski zostały umieszczone pod głównym ołtarzem kościoła parafialnego w Ivorra, poświęconym w 1055 roku przez biskupa. Wkrótce kult cudu eucharystycznego rozszerzył się na całą Hiszpanię. Współcześnie święte relikwie są przechowywane w relikwiarzu gotyckim z 1426 roku. Relikwiarz został wykonany przez lud i zawiera zakrwawiony obrus z ołtarza oraz inne relikwie podarowane przez papieża Sergiusza IV. W 1663 roku, ze względu na ciągłe i liczne pielgrzymki, zbudowano tam sanktuarium. Do dzisiaj, w drugą niedzielę Wielkanocną, obchodzona jest tam uroczystość na pamiątkę Świętego Zwątpienia, w której uczestniczą rzesze wiernych.
4 Maja - Cud eucharystyczny w Ferrarze we Włoszech
Prastara tradycja, sięgająca 454 roku, wspomina o miejscu zwanym Kapitolem, gdzie czczony był bizantyjski obraz Najświętszej Maryi Panny. Ogromny napływ wiernych do tego miejsca spowodował, że około roku 657, na płyciźnie rzeki, zbudowano mały kościółek pod wezwaniem Santa Maria del Vado. W tym właśnie kościółku, ponad pięć wieków później, wydarzył się cud eucharystyczny.
Było to w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, 28 marca 1171 roku. Uroczystą Mszę św. koncelebrował ojciec Piotr z Werony, przełożony Kanoników Regularnych z Portuensi. Ojcu Piotrowi towarzyszyło trzech współbraci: o. Bono, o. Leonard i o. Aimone. Kościół był wypełniony wiernymi: zakonnikami, zakonnicami i świeckimi. W chwili, gdy celebrans wziął w dłonie Hostię i przełamał ją na dwie części, aby udzielić Komunii św., stało się coś niebywałego. Świadkowie tego wydarzenia mówią o „świętym przerażeniu celebransa i ogromnym zdziwieniu ludu licznie wypełniającego kościółek”.
Podczas, gdy kapłan łamał Hostię, wytrysnął z niej strumień krwi tak gwałtowny i obfity, że duże krople krwi spoczęły na sklepieniu kaplicy, pozostawiając na nim czerwone plamy. Temu wydarzeniu towarzyszyła wizja, którą wszyscy zgromadzeni mogli obserwować. Jak czytamy w zapisach kronik: był widzialny Chrystus pod postacią „prawdziwego ciała ludzkiego”. Niektórzy napisali, że wszyscy zgromadzeni na Mszy św. widzieli Jezusa w postaci cierpiącego człowieka, skazanego na śmierć na krzyżu. Inni natomiast napisali, że Chrystus objawił się oczom zebranych w osobie dziecka.
Nie zagłębiając się w te rozbieżności, istotny pozostaje fakt, że różne kroniki zgadzają się ze sobą w opisie krwi wytryskującej z konsekrowanej Hostii z taką siłą, że poplamiła sklepienie prezbiterium. Wszyscy zgromadzeni widzieli krew i widzieli Jezusa pod postacią „prawdziwego ciała ludzkiego”.
Wieść o tym cudownym wydarzeniu rozniosła się lotem błyskawicy, wzbudzając niesłychany entuzjazm. Władze kościelne szybko zainteresowały się tym cudownym wydarzeniem. Biskup Amato z Ferrary, wraz z arcybiskupem Gherardo z Revenny, pośpieszyli natychmiast do miejsca cudu. Obaj przedstawiciele Kościoła, ujrzawszy na własne oczy krew i Hostię przemienioną w ciało, stwierdzili jednomyślnie, że była to „prawdziwie cudowna Krew Naszego Pana”.
Najwcześniejszy znany nam dokument, opisujący to cudowne wydarzenie, sporządzony został w 1197 roku, zatytułowany Gemma Ecclesiastica. Ksiądz prałat Antonio Samaritani, znany historyk wpadł na ślad tego dokumentu w 1981 roku i obecnie jego oryginał znajduje się w Londynie, a kopia w Watykanie. Tekst dokumentu wyraźnie potwierdza fakt przemienienia Hostii, w ciało, w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, w Ferrarze.
W 1500 roku podjęto prace nad przebudową kościółka, w imponującą bazylikę, która przetrwała do naszych czasów. W czasie prac remontowych marmurowa krypta niezmiennie pokryta cudownymi, purpurowymi kroplami krwi, przeniesiona została znad ołtarza do wspaniale udekorowanej bocznej kaplicy. Święta krew jest zawsze widoczna gołym okiem i jako niezwykła relikwia, otaczana należytym szacunkiem i czcią.
Kilka lat po dokonaniu się cudu, do kościółka przybyli na modlitwy papieże: Aleksander III (w 1177 roku) i Urban III (w 1187 roku). W 1857 roku to miejsce nawiedził papież Pius IX. Wskazując na krople krwi wykrzyknął: „Te krople są podobne do tych na korporale w Orvieto!”.
5 Maja - Cud eucharystyczny w Alatri we Włoszech
Młoda dziewczyna z Alatri w 1228 roku starała się zwrócić na siebie uwagę przystojnego i popularnego młodzieńca. W tym celu postanowiła zdobyć eliksir miłosny od kobiety (czarownicy), o której mówiono w mieście, że zna się, na tych sprawach. Ta nakazała dziewczynie przyjąć Komunię św., a następnie szybko wyjąć z ust i ukryć w chusteczce. Ponadto dodała: „Jakiż środek może być mocniejszy od Boskiego Ciała, Króla Serc?” Dziewczyna posłuchała rady, ale natychmiast po dokonaniu tego czynu, zaczęło ją dręczyć sumienie. Już niosąc Najświętszy Sakrament do domu przeżywała takie udręki, że aby ukoić sumienie postanowiła schować Hostię w małym woreczku i ukryć w odległym kącie domu.
Mijały dni i noce pełne koszmarnych snów, grzmiących głosów zdających się wydawać na nią wyrok wiecznego potępienia. Wreszcie trzeciego dnia z rana postanowiła wyjąć woreczek z ukrycia i podjąć ostateczną decyzję, czy przekazać go kobiecie, której rady tak nieopatrznie posłuchała, czy też zanieść go do kościoła. Gdy otworzyła woreczek i rozwinęła chustkę, zamarła ze zgrozy. Na chustce nie leżała już Hostia podobna do chleba, lecz mająca postać ciała w kolorze krwi. Dziewczyna nie miała też żadnej wątpliwości, że było to ciało żywe. Jej ból i płacz zaalarmował członków rodziny, którzy przybiegli do niej, a ujrzawszy przyczynę, natychmiast zawiadomili sąsiadów. Wieść lotem błyskawicy obiegła miasteczko, docierając także do księży w parafii.
Kapłan, który przybył na miejsce, owinął woreczek z Hostią welonem i w otoczeniu ogromnego tłumu rozentuzjazmowanych wiernych, skierował swe kroki do biskupa. Historyczne źródła podają, że w tłumie podążającym za kapłanem brakowało jednej osoby – kobiety, która namówiła dziewczynę do tego czynu. Przyznała ona później, że gdy usłyszała o tym cudownym wydarzeniu, ukryła się, próbując wymyślić jakąś wymówkę na swoją obronę. Była gotowa oskarżyć dziewczynę o podłe kłamstwa i niesłuszne pomówienia oraz przedstawić siebie, jako wierną i pobożną katoliczkę. Z taką też myślą stawiła się na wezwanie biskupa. Widząc jednak, że tłum nie pragnie jej zguby, doznała wewnętrznej przemiany. Nie oskarżając nikogo sama padła we łzach do stóp biskupa, błagając o przebaczenie.
W tym czasie Hostia wystawiona została na specjalnie z tej okazji przystrojonym ołtarzu, by wierni, których ogromna rzesza zdawała się ciągle powiększać, mogli oddawać jej cześć. Biskup z Alatri przyjmował wielu dostojników kościelnych, którzy przybywali, by przedyskutować to wydarzenie. Chociaż nie ulegało wątpliwości, że obie kobiety dopuściły się strasznego świętokradztwa, nie było jednomyślności co do rodzaju pokuty, którą należałoby wymierzyć za ten czyn. W tej sytuacji biskup wystosował list do Ojca Świętego Grzegorza IX, opisując wypadki i prosząc o wskazówki, co do dalszego postępowania. List ten, opatrzony oficjalnymi pieczęciami, za pośrednictwem specjalnego kuriera doręczono papieżowi.
Tego samego roku, podczas Wielkanocy, biskup przejętym głosem odczytał odpowiedź Ojca Świętego, skierowaną do kapłanów jego diecezji. Dokument ten, napisany na pergaminie, noszący datę 13 marca 1228r. i podpis papieża, stanowi dziś cenny eksponat w zbiorach archiwalnych katedry w Alatri. Ojciec Święty napisał m.in: „(...) powinniśmy składać nieustanne dzięki Temu, który będąc niepojęty we wszystkich dziełach swoich, wedle upodobania Swego dokonuje cudów i dzieł niezwykłych, aby nakłonić grzeszników do pokuty, nawrócić nieprawych i pomieszać drogi wszelkich heretyków, wzmacniając wiarę Kościoła katolickiego, rozbudzając nadzieję i rozpalając miłość. Tak więc, drogi mój bracie, tym listem apostolskim zachęcam, abyś zalecił łagodniejszą pokutę dziewczynie, która według naszego uznania popełniła ten ciężki grzech bardziej ze słabości, niźli przewrotności, a w szczególności zważając na fakt, że wyraziła szczery żal…Co do kobiety, której przewrotność skłoniła dziewczynę do popełnienia tego świętokradztwa, wymierz karę, jaką za słuszną uważasz. Nakaż jej także stawić się przed biskupami urząd sprawującymi w okolicach, by wyznała przed nimi swój grzech i z należną pobożnością błagała o przebaczenie”.
Obecnie główna część cudownej Hostii, przechowywana w specjalnej kaplicy katedry w Alatri, wystawiana jest dwa razy w roku: w pierwszą niedzielę po Wielkanocy i w pierwszą niedzielę po święcie Zesłania Ducha Świętego. Ze względu na swe pochodzenie Hostia określana jest mianem „cudu ubogich”.
6 Maja - Cud eucharystyczny w Santarem w Portugalii
W 1247 roku dokonał się cud eucharystyczny w mieście Santarem w Portugalii, położonym około 50 km na południe od Fatimy. Miasto Santarem jest znane jako gotycka stolica Portugalii dzięki kościołom i klasztorom, będącym prawdziwymi monumentami artystycznymi tego okresu. Kościół pod wezwaniem św. Sebastiana jest wskazywany jako kościół cudu, ponieważ przechowywane są w nim relikwie cudu eucharystycznego.
W mieście Santarem żyła uboga kobieta, zdesperowana zdradą męża. Zdecydowała się na pomoc wróżki. Opowiedziała jej swoją historię, mówiąc, że chce odzyskać miłość męża. Wróżka powiedziała jej, że potrzebna jest silna magia. Aby skutek był najsilniejszy, konieczna jest do tego konsekrowana Hostia. Wierząca kobieta zmartwiła się, ale jej cierpienie było tak wielkie, że zdecydowała się dokonać świętokradztwa. Po długim wahaniu udała się do kościoła św. Sebastiana. Tam przyjęła Komunię św., następnie przełożyła ją w chustkę i skierowała się do „czarownicy”. Po kilku krokach Hostia zaczęła krwawić tak obficie, że krople kapiące z chustki przyciągnęły uwagę przechodniów. Widząc zakrwawioną rękę, pośpieszyli jej z pomocą. Kobieta przeraziła się i ze strachu, że wszystko zostanie odkryte, zamiast do wróżki, pobiegła do domu, zostawiając za sobą ślady krwi.
Chcąc ukryć zakrwawioną chustkę z Hostią, zamknęła ją w drewnianej skrzyni. Wieczorem jej mąż wrócił do domu jak zwykle zły. W nocy małżeństwo zostało obudzone tajemniczym hałasem i dziwnym światłem wydobywającym się ze skrzyni, gdzie kobieta ukryła Hostię. Światło było tak intensywne, że oświetliło wnętrze domu i kobieta zmuszona była wyznać swój czyn przed mężem. Mężczyzna wstał, otworzył skrzynię i stwierdził, że światło pochodzi od Hostii zawiniętej w chustkę. Wzruszył się i wraz z żoną ukląkł przed Hostią, oddając jej cześć. Wczesnym rankiem mężczyzna pobiegł powiadomić proboszcza. Kapłan natychmiast przybył i on również ujrzał to cudowne światło. Świadkami tego cudu stali się także sąsiedzi. Ksiądz proboszcz zarządził przeniesienie świetlistej Hostii do kościoła. Odbyło się to w bardzo uroczystej procesji. Wzięło w niej udział wielu ludzi, ponieważ wszyscy byli tym wydarzeniem przejęci i zadziwieni. Wieść o cudownym wydarzeniu rozniosła się po okolicy, przyciągając ogromne tłumy tak, że w krótkim czasie władze kościelne zarządziły oficjalny proces.
Cudowna Hostia została przeniesiona w procesji do kościoła św. Stefana, zamknięta w woskowej puszce i złożona w tabernakulum. Gdy po pewnym czasie otwarto tabernakulum, zdumionym wiernym ukazał się następny cud. Wosk rozsypał się na kawałki, a Hostia spoczywała w szklanej ampułce, o bardzo wąskiej szyjce, przez którą Hostia w żaden sposób nie mogła przedostać się w całości. Jednak była absolutnie nie naruszona. Jak zostało później sprawdzone, owo naczynie z delikatnego szkła wytworzyło się wokół Hostii. Te cudowne relikwie umieszczono następnie w złoto-srebrnej monstrancji o gruszkowym kształcie, otoczonej trzydziestoma trzema „słonecznymi” promieniami. Do dzisiaj Hostia jest przechowywana w tej tajemniczej ampułce.
Władze kościelne nie znalazły powodu, by nie uznać tego cudownego wydarzenia i kościół św. Stefana został przemianowany na kościół Świętego Cudu. W tym kościele cudowna Hostia darzona jest czcią i adoracją przez rzesze wiernych i pielgrzymów, aż do dnia dzisiejszego. Obrazy, namalowane w nawie kościoła, przedstawiają historię tego wydarzenia. Od czasu cudu przez wszystkie lata, w drugą niedzielę kwietnia, ta cenna relikwia jest niesiona w procesji od domu małżonków (zamienionego w 1684 roku na kaplicę) do sanktuarium.
Hostia ma lekko nieregularny kształt, z delikatnymi żyłkami biegnącymi od góry ku podstawie, na której zaskrzepła pewna ilość krwi. W opinii doktora Artura Hoaglanda, amerykańskiego lekarza, który obserwował Hostię przez wiele lat, skrzepnięta krew na dnie kryształu ma czasami kolor świeżej, a czasami wyschniętej krwi. Cud ten, który wydarzył się na początkach XIII wieku, przetrwał już ponad 700 lat.
Zechciejmy uświadomić sobie co dostaliśmy od Pana i jak nas musi kochać, że nie zostawia nas samych i daje nam siebie w Eucharystii i Komunii Świętej. Św. Bernard nauczał, że aniołowie klęczą również u naszych stóp, gdy przyjmujemy Zbawiciela do serca. Zakochajmy się na nowo w Eucharystii!
7 Maja - Cud eucharystyczny w Bolsenie we Włoszech
Był 1263 rok. Pewien niemiecki kapłan, podróżujący z Pragi, któremu tradycja nadała imię Piotr, wyruszył na pielgrzymkę do Rzymu. Chciał wzmocnić swoją wiarę i rozwiać wątpliwości, które od pewnego czasu trapiły jego kapłańskie serce, mianowicie czy Chrystus rzeczywiście jest obecny w Najświętszym Sakramencie? Podróżował wzdłuż tzw. Drogi Francuskiej – głównej trasy pielgrzymkowej do grobów św. Piotra i św. Pawła. Z uwagi na to, że przy tej właśnie trasie zlokalizowane były ważne dla katolików miejsca, a także punkty odpoczynku dla pątników, pielgrzym z Pragi, w drodze do Rzymu zatrzymał się w Bolsenie, w diecezji Orvieto. Tam też odpoczął i odprawił Mszę św. przy grobie św. Krystyny, w miejscu zwanym „Miejscem stóp”.
Informację o jego obecności w średniowiecznej Bolsenie potwierdza marmurowy epigraf z 1573 roku, w którym czytamy: Był tam niemiecki kapłan o wyjątkowej roztropności i wybitnej dobroci obyczajów, który we wszystkim okazywał się wierny Bogu, tylko w wierze w Sakrament miał duże wątpliwości, to znaczy: jak to może być, że po wypowiedzeniu przez kapłanów słów – „to jest Ciało moje” – chleb przemienia się w prawdziwe i Najświętsze Ciało Chrystusa, a po wypowiedzeniu – „to jest Krew moja” – wino przemienia się w Krew Pana. Jednak każdego dnia prosił Boga w swoich modlitwach, aby raczył mu pokazać jakiś znak, który usunąłby z duszy wszelką wątpliwość. Kiedy nadszedł czas, aby ów ksiądz odstąpił od swego błędu i miał większą pewność w wierze, wszechmocy i miłosierny Bóg, który nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył, i który nie opuszcza nikogo, kto pokłada w Nim nadzieję, zarządził, aby ten kapłan, dla wyproszenia przebaczenia swoich grzechów, postanowił odwiedzić grób apostołów Piotra i Pawła oraz inne pobożne miejsca. Dlatego wyruszył on w drogę do Rzymu, a dotarłszy na zamek w Bolsenie, postanowił odprawić Mszę w kościele św. Krystyny”.
Wszystkie wątpliwości, które pielgrzym – kapłan niósł w sercu od wielu tygodni rozwiały się przy ołtarzu w Bolsenie. Kiedy celebrował Mszę św. i trzymał Hostię w dłoniach, nad kielichem, nagle zdał sobie sprawę, że nie trzyma białego opłatka, ale prawdziwe, ludzkie Ciało, poplamione Krwią. On nie tylko wiedział, nie tylko uwierzył, on zobaczył, na własne oczy, chleb przemieniony w Ciało. Przeżył wstrząs. Zorientował się, że opaska używana do puryfikacji kielicha też jest zalana Krwią. Starał się ukryć hostię w korporale, ale im więcej wkładał w to wysiłku, tym ona bardziej plamiła tkaninę. Każda kropla krwi, plamiąca korporał, układała się w kształt przypominający człowieka. Kapłan nie mógł sobie z tą sytuacją poradzić. Wreszcie przerwał celebrację Mszy św. i skruszony, drążącymi rękami, schował Sakrament do tabernakulum.
Koniec XIII w. to czas, kiedy Bolsena znajdowała się na obszarze Państwa Papieskiego, a papieże często przebywali poza Rzymem. Papież Urban IV natychmiast został powiadomiony o tym, co zaszło w kościele św. Krystyny. Najpierw wysłuchał relacji księdza – pątnika, który był świadkiem cudu, a następnie wysłał tam swoich zaufanych teologów: Tomasza z Akwinu i Bonawenturę. Przybyli na miejsce, wypytali świadków i z pełnym przekonaniem potwierdzili, że w Bolsenie wydarzył się najprawdziwszy cud eucharystyczny: Pan Jezus pozostawił ślady swojej Krwi. Tomasz i Bonawentura przynieśli też cudowną Hostię oraz korporał oznaczony śladami Krwi Chrystusa do papieża. Urban IV oczekiwał ich na moście zwanym dzisiaj Mostem Słońca. W pozycji klęczącej przyjął relikwie a następnie, w bardzo uroczystej procesji przeniósł je do katedry w Orvieto. Niektórzy z badaczy twierdzą, że to właśnie wtedy odbyła się pierwsza w historii procesja Bożego Ciała.
Już rok później, 11 sierpnia 1264 roku papież Urban IV ogłosił bullę, na mocy której wprowadził święto Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, zwane dziś Bożym Ciałem, a uroczystą liturgię odprawianych tego dnia Mszy św. przygotowali Tomasz z Akwinu i Bonawentura.
8 Maja - Cud eucharystyczny w mieście Offida we Włoszech
Kobieta o imieniu Ricciarella (czyt. Ricziarella) głęboko cierpiała z powodu obojętności swego męża i dokładała wszelkich starań, by przywrócić zgodę i miłość w rodzinie. Pewnego dnia ktoś obiecał jej powrót harmonii rodzinnej, jeśli spełni następujący czyn: miała przynieść Komunię świętą do domu i ogrzewać ją nad ogniem, aż zamieni się w proszek. Następnie miała zmieszać ją z pokarmem męża. Zdesperowana kobieta posłuchała rady i przyniosła z kościoła Hostię, którą wyjęła z ust po Komunii świętej. Położyła ją na półkolistej, podobnej do dachówki płytce i podeszła do ognia. Jednak konsekrowana Hostia, zamiast się skruszyć w proch pod wpływem ognia, jak tego oczekiwała kobieta, przemieniła się we fragment krwawiącego ciała. Kobieta w popłochu posypywała płytkę popiołem i polewała roztopionym woskiem, lecz nic nie mogło zmienić faktów. Na zakrwawionej płytce pozostawał niezmiennie fragment ciała. Zdjęta ogromną grozą na widok popełnionego świętokradztwa zerwała ze stołu wyszywany obrus, owinęła w niego płytkę z Hostią i wybiegła do stajni, gdzie zakopała zawiniątko w gnojowisku.
Wieczorem tego dnia jej mąż odprowadzał konia do stajni. Tuż przy progu zwierzę nagle zatrzymało się i z uporem opierało się przed wejściem do środka. Dopiero straszliwe razy bata zmusiło zwierzę do
przestąpienia progu. Koń wchodził jednak bokiem. Sprawiło to wrażenie jakby ciągle spoglądał w stronę gnojowiska. Porywczy mężczyzna wpadł w szał i oskarżył żonę o rzucenie czaru na stajnię i zwierzę. Strwożona kobieta zaprzeczała, jakoby miała z tym cokolwiek wspólnego, zatrzymując tajemnicę dla siebie. Przez siedem lat Najświętszy Sakrament leżał ukryty w stajni. A przez wszystkie te lata, zwierzęta wchodziły do stajni bokiem, z głową zwróconą, jakby na znak szacunku, w stronę gnojowiska.
Biedna kobieta nie zaznała szczęścia, na które tak liczyła, a ponadto, co dnia przeżywała straszliwe udręki i wyrzuty sumienia. W końcu postanowiła wyznać grzech na spowiedzi. Spowiednikiem okazał się sam przeor zakonu augustianów Lanciano, pochodzący z miasta Offida. Gdy kobieta uklękła przy konfesjonale, wstrząsana szlochem, nie była w stanie wymówić słowa. Wreszcie zdobyła się na wypowiedzenie prośby, by pomógł jej wyznać grzechy. Zakonnik zaczął zatem wymieniać różne możliwe występki przeciw przykazaniom. A wobec ciągłego milczenia penitentki stwierdził wreszcie: „Wymieniłem wszelkie grzechy ludzkie; nie wiem coś mogła uczynić. Bhyba, że zabiłaś Boga”. „To jest właśnie mój grzech! – krzyknęła kobieta. „Ja zabiłam Boga!”. I wreszcie opowiedziała o swoim występku. Spowiednik, chociaż całkowicie zaszokowany tym, co usłyszał, udzielił rozgrzeszenia i zdecydował się odzyskać Hostię.
Odziany w szaty liturgiczne, kapłan udał się do domu kobiety, wszedł do stajni i nie zważając na brud, sam odrzucił nawóz. Wkrótce, ze zdumieniem odkrył, że obrus, płytka oraz Najświętsza Eucharystia nie nosiły jakiegokolwiek śladu zanieczyszczenia. Z radością w sercu pośpieszył do klasztoru. Za pozwoleniem przełożonych następnie udał się z relikwiami do swego rodzinnego miasta Offida, na konsultacje z innym kapłanem i grupą wybitnych osobistości. Wszyscy jednomyślnie uznali, że cudowna Hostia zasługuje na najwyższą cześć i adorację w specjalnym relikwiarzu. Po otrzymaniu w darze wielkiej ilości srebra, zdecydowano się zamówić wykonanie relikwiarza przez mistrzów z Wenecji. Relikwiarz miał być wykonany w kształcie krzyża, zawierać fragment drewna z Krzyża Chrystusa oraz cudowną Hostię.
Wenecki artysta, któremu zlecono wykonanie relikwiarza, najpierw został zobowiązany przysięgą do zachowania tajemnicy i dopiero wtedy przejął w swe ręce kielich. Natychmiast jednak powaliła go choroba. Okazało się, że był on w stanie grzechu ciężkiego. Dopiero po przystąpieniu do spowiedzi świętej odzyskał zdrowie i zaczął prace. Gdy relikwiarz był gotowy, fragment Krzyża i cudowna Hostia zapieczętowane zostały w osobnych kryształach i przekazane kapłanom, którzy bezzwłocznie wyruszyli w drogę powrotną. Artysta jednak nie dochował wiernie tajemnicy. Zdradził ją władzom miasta i zaproponował odebranie cudownych relikwii kapłanom, w celu pozostawienia ich w Wenecji. Władze miasta wysłały za kapłanami statek w ramach pościgu, z zamiarem przechwycenia relikwiarza na morzu. Plany te spełzły jednak na niczym, gdyż nagły sztorm uniemożliwił ich plany. Dopiero w porcie Ankona kapłani dowiedzieli się od weneckich kupców o podstępie i wręcz cudownym wybawieniu. Polecając się Opiece Bożej szczęśliwie dotarli do Offida. Wydarzenia te zostały spisane na pergaminie.
Srebrny krzyż zawierający cudowną Hostię umieszczono wysoko, nad głównym ołtarzem, w sanktuarium św. Augustyna w Offida, nazywanym także sanktuarium Cudownej Eucharystii. Obok, w szklanym pojemniku, wystawiona jest płytka z widocznymi plamami krwi, na której Ricciarella podgrzewała Hostię. Obrus, w który zawinięte była płytka i Hostia, jest również wystawiony pod szkłem. Na ścianach sanktuarium wymalowane są sceny przedstawiające cudowne wydarzenie.
9 Maja - Cud eucharystyczny w Paryżu
W Paryżu, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kościół luterański, mieszkał pewien Żyd imieniem Jonatan, który był lichwiarzem. Nienawidził ludzi wyznania katolickiego, a w szczególności sakramentu Eucharystii. Idąc za impulsem swojej nienawiści, pewnego dnia zorganizował coś strasznego. Wśród jego klientów była katoliczka, której dał pieniądze, w zamian za cenny zastaw. Kobieta chciała go wykupić, bo był dla niej ważny, ale nie posiadała należnej sumy. Jonatan przedłożył jej następującą propozycję: „Jeśli przyniesiesz mi konsekrowaną Hostię, ja oddam ci zastaw bez pieniędzy”.
Kobietę dręczyły wątpliwości, ale w końcu zgodziła się na propozycję. Wielkanoc tamtego roku przypadała 2 kwietnia. W tym dniu kobieta udała się do kościoła, przyjęła Komunię św., a następnie ukryła Hostię i zaniosła ją Jonatanowi, otrzymując w zamian zastaw. Żyd zaczął wyładowywać swoją złość i nienawiść na Hostii. Bardzo dobrze wiedział, że dla katolików w niej jest rzeczywiście obecny Chrystus. A że nienawidził Chrystusa, nienawidził również Hostii. Wziął nóż i zaczął pastwić się nad Hostią. Wkrótce ze zdziwieniem zobaczył, że z cięć zadanych nożem wypływa krew. Ten widok nie powstrzymał jego nienawiści. Co więcej, zwiększył tę nienawiść. Jonatan wrzucił Hostię w ogień w kominku. Jednak Ona uniosła się ponad kominek i nadal krwawiła. Jonatan przeniósł Ją do naczynia, w której gotowała się woda. Hostia zabarwiła wodę na czerwono i znów uniosła się w górę, przyjmując wygląd Krzyża. Trwała tak uniesiona w powietrzu przez dłuższy czas. Jonatan nie mógł w żaden sposób Jej pochwycić. Przeraził się. Przybiegli domownicy i również przerazili się. Zaczęli wołać pomocy.
Wieść o cudzie szybko się rozeszła po okolicy. Hostia spłynęła i ułożyła się w głębokim talerzu, który trzymała w ręku katolicka kobieta, która nadbiegła z grupą ciekawskich. Katoliczka zaniosła Hostię kapłanowi w swojej parafii. Kapłan, zapoznawszy się z historią wydarzenia, umieścił Hostię w tabernakulum, gdzie znajdowała się przez dłuższy czas. Następnie kazał przygotować relikwiarz, aby w nim udostępnić Hostię wiernym.
Historia przekazuje informację, że Jonatan przejęty tym, co się wydarzyło w jego domu wraz z żoną i dziećmi, nawrócił się na chrześcijaństwo. Nawróciło się również kilku jego przyjaciół Żydów. Jego dom został nazwany „domem cudu”. W rok po tych wydarzeniach król Filip Piękny zapragnął go kupić i uczynić z niego miejsce kultu. Po zakupie domu, polecił przekształcić go w kaplicę. Następnie w ogrodzie otaczającym dom zbudowano maleńki klasztor z krużgankiem w stylu gotyckim, który zajmowały Karmelitanki.
Około 1756 roku pierwotna kaplica została zrekonstruowana i powiększona tak, że stała się kościołem. Jednak po rewolucji francuskiej Napoleon podarował kościół luteranom. Ów cud trwał zawsze w pamięci Paryżan. Dla jego upamiętnienia mieszkańcy zmienili nazwę ulicy na „Ulica, gdzie Bóg był gotowany”.
10 Maja - Cud eucharystyczny w Głotowie
Nastarsze wzmianki o Głotowie pochodzą z 1290 r. Wtedy powstać tam miał pierwszy drewniany kościół pw. św. Andrzeja. Formalnie miejscowość została uznana w 1313 r. dokumentem lokacyjnym wystawionym przez warmińskiego biskupa Eberharda z Nysy (zm. 1326). W 1300 r. Głotowo napaść mieli ówcześnie jeszcze pogańscy Litwini. Być może towarzyszyli im Prusi, wygnani zaledwie pokolenie wcześniej z Pogezanii, próbujący powrócić do dawnych ziem rodzinnych. Głotowo zamieszkiwali wówczas zarówno potomkowie dawnych pogańskich Prusaków, już ochrzczeni, jak i nowi osadnicy. Gdy zorientowano się w niebezpieczeństwie jeden z nich wynieść miał z kościoła parafialnego cyborium z Najświętszym Sakramentem i zakopać je w ziemi, w niewielkiej odległości od świątyni. Wieś została doszczętnie spalona. Spłonął i kościół. Większość mieszkańców wybito, a wśród tych, którzy uratowali się uciekając w lasy, nie było owego męczennika, który ukrył Najświętszy Sakrament… Jak podaje tradycja ludowa, ów kielich-cyborium, po wielu latach, znaleźć miał podczas orki rolnik. Gdy wiadomość o niezwykłym znalezisku rozeszła się wśród mieszkańców okolic, przyjechał kapłan i puszkę z Hostią w uroczystej procesji przeniesiono do kościoła w Dobrym Mieście (6 km od Głotowa).
Jednak po pewnym czasie, jak niesie stare podanie, Hostia w niewyjaśniony sposób wróciła do miejsca, w którym została ukryta! Poczytano to za znak Boży, aby wznieść tam, na miejscu starego, spalonego kościoła św. Andrzeja nowy, tym razem murowany, z cegły i kamienia, ku czci Bożego Ciała. Najstarsze zapiski, wspominające „nadzwyczajne zajścia”, jakie miały miejsce w Głotowie, późniejsze cuda i otrzymane łaski – za przyczyną Najświętszego Sakramentu - z nim związane, pochodzą z dokumentu erekcyjnego wystawionego dla kolegiaty w sąsiednim Dobrym Mieście, w 1347 r. przez kolejnego biskupa warmińskiego, Hermana z Pragi. Odtąd popularność Głotowa jako celu pielgrzymek stale rosła, szczególnie po przyłączeniu Warmii do Rzeczypospolitej w 1466 r. Odnotowywano wiele niewytłumaczalnych uzdrowień, a pielgrzymi opuszczali sanktuarium pełni łask, udzielonych im tamże przez Opatrzność…
Kult Najświętszego Sakramentu w Głotowie nie uległ zachwianiu nawet w czasach protestanckiej reformacji. Najbardziej przyczynił się do tego jeszcze jeden niezwykły wypadek związany z miejscowym sanktuarium. A mianowicie pod koniec 1596 r. z sakramentarium, czyli specjalnego miejsca do przechowywania Najświętszego Sakramentu (pełniącego podobną rolę do tabernakulum), skradziono konsekrowaną Hostię. Znaleziono Ją nienaruszoną po ok. pół roku, pod mostem między Dobrym Miastem, a oddaloną o 6 km wsią Praślity… Ruchowi pątniczemu nie zaszkodziły nawet wojny szwedzkie w XVII i XVIII w., szczęśliwie omijając Głotowo.
Nie zaszkodziły i zarazy nawiedzające cyklicznie te tereny, nawet gdy w 1709 r. Głotowo dotknęła straszliwa dżuma, powodując spustoszenie – wieś się wyludniła…
Z czasem niewielki, XV-wieczny kościółek przestał wystarczać… W pierwszej połowie XVIII w. zbudowano więc nową, barokową świątynię - Sanktuarium Najświętszego Sakramentu - które do dziś służy wiernym. Powstał nowy ołtarz główny, a do bocznych wykorzystano ołtarze ze starego kościółka. Całe bogate wnętrze sanktuarium miało ukazywać – i ukazuje do dziś - teologię Eucharystii.
11 Maja - Cud eucharystyczny w El Cebreiro w Hiszpanii
W 1300 roku dokonał się cud eucharystyczny w El Cebreiro w Hiszpanii. Miejscowość ta znajduje się przy szlaku, który pielgrzymi w średniowieczu pokonywali pieszo, aby dojść do Santiago de Compostella, by pomodlić się nad grobem św. Jakuba.
W zimowy poranek w kościele opactwa, benedyktyński mnich stanął przed ołtarzem, aby sprawować Mszę św. W okolicy szalała burza śnieżna, więc w kościele nie pojawił się nikt z wiernych. Kiedy kapłan zakończył konsekrację, drzwi kościoła otworzyły się i wszedł człowiek. Był to tutejszy chłop o imieniu Jan. Mieszkał w wiosce położonej niedaleko klasztoru benedyktynów. Jan był uważany za bardzo pobożnego, codziennie przychodził na Mszę św. Tego dnia również pokonał chłód i złą pogodę, aby uczestniczyć we Mszy św. Burza śnieżna była tak silna, że spóźnił się na Eucharystię. Jan przyklęknął pobożnie. A celebrujący kapłan nie był aż tak pobożny. Słysząc hałas otwieranych drzwi, spojrzał na kościół i widząc wchodzącego chłopa, zamruczał pod nosem nad dopiero co konsekrowanym chlebem i winem: „Przyszedł fanatyk. Jak to możliwe, żeby iść w taką burzę śnieżną tylko po to, żeby przyjść do kościoła i zobaczyć kawałek chleba i trochę wina?”
Owego kapłana dręczyły wątpliwości odnośnie rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. Zdenerwowało go to, że ten prosty chłop, posiadał wiarę tak silną, i że z takim poświęceniem każdego ranka pokonywał daleką drogę, żeby uczestniczyć we Mszy św. Jak tylko mnich wypowiedział te słowa, oto nagle ku jego ogromnemu zdziwieniu Hostia stała się Ciałem, a wino Krwią. Krew zaczęła się wylewać i plamić lniane obrusy używane do Mszy św. W momencie cudu figura Matki Bożej miała pochylić się w geście adoracji. Wierni nazywają ją dziś „Matką Bożą od Świętego Cudu”. Tak, więc Bóg chciał otworzyć oczy nieszczęsnemu kapłanowi, który wątpił i wynagrodzić wielką pobożność prostego chłopa, który przyszedł na Eucharystię wbrew licznym trudnościom. Przez długi czas Hostia zamieniona w Ciało była pozostawiona na patenie. Dopiero królowa Izabela, która udawała się z pielgrzymką do Santiago de Compostella, przez miejscowość El Cebreiro, dowiedziała się o cudzie i poleciła wykonać cenny relikwiarz, odpowiedni do przechowywania cudownej Hostii. Do chwili obecnej jest on czczony w tym kościele wraz z kielichem i pateną. Co roku, w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, a także w święta maryjne: Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia) oraz Narodzenia NMP (8 września) relikwie cudu oraz figura Matki Bożej są niesione w procesji.
12 Maja - Cud eucharystyczny w Viversel w Belgii
W 1317 roku dokonał się cud eucharystyczny w Viversel w Belgii, w małej miejscowości, gdzie nie ma nawet kościoła. Katolicy z tej miejscowości udawali się na Mszę św. do pobliskiej miejscowości Lummen. 2 czerwca 1317 roku kapłan z Lummen został wezwany do umierającego człowieka. Zabrał ze sobą olej do namaszczania chorych i trzy konsekrowane Hostie, które umieścił w małym cyborium. Wszedłszy do domu, chciał najpierw wyspowiadać chorego. Odstawił więc cyborium na stół znajdujący się w innym pokoju. Gdy skończył spowiedź, wziął cyborium, aby udzielić choremu Komunii św. Jednak zorientował się, że cyborium jest otwarte. Zaglądnął do środka i zobaczył, że Hostie są zakrwawione. Jak dowiedział się później podczas, gdy on był zajęty spowiedzią, do pomieszczenia weszli złoczyńcy. Zobaczyli cyborium, a że byli niewierzący, otworzyli je, aby zabrać Hostie z zamiarem ich sprofanowania. Kiedy jednak dotknęli Hostii, te zaczęły krwawić, a oni z przerażenia uciekli. Kapłan również się przeraził, kiedy zobaczył zakrwawione Hostie.
Zdumiony ksiądz, nie wiedząc jakie kroki poczynić, postanowił zwierzyć się miejscowemu proboszczowi. Ten z kolei polecił, aby przenieść Hostię do klasztoru cystersów, oddalonym około 50 km. Decyzja proboszcza wynikała najprawdopodobniej z tego, iż klasztor ten słynął z wielkiej świętości i pobożności. Proboszcz uznał, że będzie to miejsce godne dla tak cudownej Hostii. W czasie podróży napotkał stado owiec, które na jego widok przestały się paść i uklękły w milczeniu, pochylając głowy do ziemi na znak adoracji. Kiedy był już w pobliżu klasztoru, największy dzwon sam zaczął dzwonić. W kościele klasztornym o. Simon odprawiał Mszę św. i nie wiedział o przybyciu kapłana z Lummen. Jednak gdy przybyły kapłan wszedł do kościoła, o. Simon poczuł w sobie dziwną siłę i przyklęknął, oddając głęboki pokłon w stronę księdza. Na zakończenie Mszy św. przybyły kapłan położył cyborium z konsekrowanymi Hostiami na ołtarzu, aby pokazać je o. Simonowi i opowiedzieć, co się stało. W tym momencie wszystkie osoby w kościele ujrzały nad ołtarzem pięknego młodzieńca z koroną cierniową na głowie. Kolce korony cierniowej błyszczały jak diamenty. Był to specjalny znak od Zbawiciela, wybierającego to miejsce na swoje sanktuarium. W krótkim czasie klasztor stał się celem ogromnej liczby pielgrzymek.
Trzy krwawiące Hostie były przechowywane w klasztorze, wystawiane publicznie w relikwiarzu i każdego roku noszone w procesji podczas Bożego Ciała. Każdego roku z tej okazji dokonywały się uzdrowienia i miały miejsce kolejne cuda.
Podczas wybuchu rewolucji francuskiej, zakonnicy zmuszeni byli ukryć relikwie. Zamknięto je w pudełku z cyny i zamurowano je w prywatnym domu, gdzie znajdowały się aż do 1804 roku. Wtedy zostały przeniesione do Hasselt i wystawione w kościele św. Kwintyna, gdzie znajdują się do chwili obecnej. Natomiast w Viversel cud jest każdego roku uroczyście upamiętniany.
13 Maja - Cud eucharystyczny w Waldurn w Niemczech
W 1330 roku dokonał się cud eucharystyczny w Waldurn w Niemczech. Jest to miasteczko należące do diecezji fryburgskiej. Pewien kapłan, Henryk Otto, proboszcz kościoła św. Grzegorza, celebrował Mszę św. Po konsekracji, niezdarnym, nagłym ruchem przewrócił kielich i konsekrowane wino wylało się na korporał. Przerażony kapłan zaczął wycierać wylany płyn, ale zamarł zdziwiony, ponieważ rozlane na korporał wino utworzyło stróżki krwi, pomiędzy którymi pojawił się obraz Ukrzyżowanego Chrystusa. Na końcach wszystkich stróżek krwi, których było dokładnie jedenaście, pojawiło się oblicze Jezusa w koronie cierniowej.
Wzruszony, ale i przestraszony ksiądz Henryk Otto starał się zachować spokój, aby wierni nie zauważyli, co się stało. Kiedy zakończył celebrację Mszy św., zwinął korporał i ukrył go pod ołtarzem. Jednak to wydarzenie bardzo go niepokoiło. Tak bardzo chciał o tym opowiedzieć, ale czuł się winny i nie miał odwagi. Uważał, że popełnił grzech, przez nieuwagę przewracając kielich z Krwią Chrystusa. Te nieustanne myśli i ciągły niepokój, wywołały u niego silną depresję. Rozchorował się i żaden lekarz nie mógł zrozumieć przyczyny jego choroby. Pomimo wszelkich prób leczenia, kapłan czuł się coraz gorzej. W pewnym momencie jego stan stał się tak ciężki, iż wydawało się, że nastąpi kres jego życia. Jednak cierpienie i ból fizyczny trwały nadal. A śmierć nie nadchodziła. Ks. Henryk zrozumiał, że jego wielkie cierpienie jest spowodowane karą za nieuwagę. Nabrał odwagi, by wezwać współbrata i poprosić go o sakrament spowiedzi, aby w końcu wyznać wszystko, co go dręczyło. Po spowiedzi poczuł się lepiej i mógł umierać w pokoju.
Kapłan, któremu proboszcz Henryk wszystko wyznał, odczekał trochę czasu, a potem postanowił sprawdzić, czy to, co usłyszał, było prawdą. Poszedł szukać pod ołtarzem miejsca, które wskazał mu umierający kapłan. Znalazł tam korporał ze stróżkami Krwi i obrazami, które opisał kapłan. Zwołał wówczas wiernych, pokazał im poplamiony Krwią korporał, opowiedział historię cudu, a potem poinformował o wszystkim biskupa. Rozpoczęto śledztwo, na koniec którego wystawiono korporał do publicznej adoracji. Następnie dokumentacja śledztwa została wysłana do Rzymu, do papieża Eugeniusza IV. Ojciec Święty przyznał odpust zupełny tym, którzy odwiedzali kościół w Waldurn, w uroczystość Bożego Ciała. W początkach 1700 roku został zbudowany kościół, w którym do dzisiaj jest przechowywana relikwia. W 1962 roku papież Jan XXIII podniósł kościół do rangi bazyliki.
14 Maja - Cud eucharystyczny w Blanot we Francji
W 1331 roku dokonał się cud eucharystyczny w Blanot (czyt. Blano). To jest mała miejscowość wypoczynkowo-turystyczna w Burgundii we Francji. W niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, 31 marca 1331 roku, Mszę św. sprawował kapłan w asyście świeckich ministrantów. Gdy nadszedł czas Komunii św. odwrócono obrus na drugą stronę, aby wierni mogli klękać przy balustradzie i przyjmować Chrystusa. Prawie na samym końcu do Komunii św. przystąpiła wdowa o imieniu Jacquette (czyt. Żaket). Ksiądz podał jej konsekrowaną Hostię i wrócił do ołtarza, aby zakończyć Mszę św. Komunia wypadła jej z ust; pozostali wierni dojrzeli ją na obrusie. Powiadomiono celebransa, który wrócił od ołtarza w celu podniesienia Hostii. Ku zdziwieniu wszystkich nie było jej tam, gdzie ją wcześniej widziano, a zamiast niej znajdowała się tam kropla krwi. Krew pozostała na wierzchu obrusu. Widziało ją wielu wiernych.
Po skończonej Mszy św. kapłan przyniósł obrus na plebanię i starał się zmyć z niego krew, ale bezskutecznie. Nawet prał go w rękach. Ale kropla krwi była niezmywalna. Okazało się, że krew nie tylko nie zniknęła, ale na dodatek zabarwiła wodę, sama stając się jeszcze intensywniej czerwona. Wówczas kapłan zrozumiał, że wydarzenie może być znakiem nadprzyrodzonym. Nie było już wątpliwości, że to Krew Jezusa. Kapłan wyciął z obrusu fragment zawierający plamę i wstawił do relikwiarza.
Ostatecznie, po przeprowadzonym dochodzeniu papież Jan XXII zatwierdził wydarzenie w Blanot jako cud eucharystyczny i nadał miejscu przywileje odpustowe. W siedzibie miejskich władz można dzisiaj zapoznać się z dokumentami z tamtych czasów, zapisanych w starym, dziś niełatwym do odczytania stylu. W 1706 roku zorganizowano w Blanot uroczystą procesję w ramach, której oddano cześć Jezusowi obecnemu w Hostiach, które pozostawiono w kielichu po tamtej, pamiętnej Komunii z 31 marca 1331 roku.
Szczęśliwie relikwie przetrwały też czas zawieruchy Rewolucji Francuskiej. Kościół został ograbiony, ale relikwia uratowała się ukryta w domu jednego z mieszkańców. Kiedy religia znów mogła cieszyć się wolnością, relikwia powróciła do kościoła, gdzie jest czczona do dnia dzisiejszego.
15 Maja - Cud eucharystyczny w Amsterdamie w Holandii
W 1345 roku dokonał się cud eucharystyczny w Amsterdamie w Holandii. Pewien pobożny rybak leżał w łóżku ciężko chory. Widząc, że jego życie gaśnie, poprosił o Wiatyk. Kapłan przybył do jego domu wczesnym popołudniem i udzielił mu Komunii św. Jednak mężczyzna, kiedy tylko otrzymał Najświętszą Eucharystię, zwymiotował Hostię. Kapłan, który udzielał Komunii św., nakazał rodzinie chorego, aby wszystko co chory zwrócił, wrzucili do ognia i spalili. Wówczas konsekrowana Hostia spłonie i nie znajdzie się na śmietniku. Polecenie kapłana zostało od razu wykonane. Kilka godzin później kobieta, która zajmowała się chorym, poszła podrzucić drewna do ognia. Wtedy zobaczył Hostię nietkniętą i błyszczącą, unoszącą się nad płomieniem. Płomień otaczał Hostię, ale jej nie niszczył. Kobieta szybko zrozumiała, że stał się cud. Uklękła przed Hostią i z ogromną delikatnością owinęła ją w białe płótno, a następnie włożyła do pudełka. Później poinformowała o wszystkim kapłana, który przybył do jej domu. Ten wysłuchał świadectwa kobiety, zobaczył nienaruszoną Hostię i zabrał ją na plebanię, z zamiarem opowiedzenia o tym cudownym wydarzeniu biskupowi.
Niestety następnego dnia Hostii nie było już na plebanii. Podczas, gdy zastanawiał się, co się z nią stało, został poinformowany, że Hostia pojawiła się w domu chorego. Udał się tam po raz kolejny, by zabrać Hostię na plebanię. Kiedy Hostia została przyniesiona na plebanię, znów zniknęła. Wówczas kapłan zrozumiał, że powinien pozostawić ją w domu chorego. O wszystkim poinformował biskupa, który przysłał swego przedstawiciela, aby zbadał sytuację i zebrał wszystkie świadectwa. Biskup również uznał, że Hostia powinna pozostać w domu chorego. Tymczasem ów chory wyzdrowiał. W dowód uznania oddał swój dom biskupowi, aby zamienił go w mały kościółek. Podczas prac budowlanych, Hostia była przechowywana w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja.
Nowa budowla była gotowa w 1360 roku. Manuskrypt z tego roku opisuje rytuał ludowy, który miał miejsce przy przenoszeniu Hostii z kościoła św. Mikołaja do wybudowanego kościółka nazwanego „Miejsce święte”. W tej ceremonii uczestniczyli wszyscy mieszkańcy Amsterdamu. Z kościoła św. Mikołaja wyruszył orszak, na czele którego szli reprezentanci różnych cechów i organizacji z chorągwiami, i figurami świętych. Za nimi szli: dzieci, trzy oddziały gwardii narodowej, zakonnicy, kapłani i kapłan niosący cudowną Hostię w srebrnym cyborium pod baldachimem, zdobionym haftami i niesionym przez czterech burmistrzów Amsterdamu.
W 1452 roku ten mały kościółek („Miejsce święte”) został zniszczony przez pożar. Jednak Hostia pozostała nietknięta przez płomień. Kościółek został odbudowany. Od tamtego czasu relikwia stała się celem licznych pielgrzymek. Między innymi, w 1480 roku przybył tam arcyksiążę Maksymilian, który później został cesarzem. Udał się do tego miejsca, ponieważ został cudownie uzdrowiony z ciężkiej choroby.
16 Maja - Cud eucharystyczny w Krakowie
Podanie zamieszczone w Annales J. Długosza pod rokiem 1347 opowiada o kradzieży monstrancji z Najświętszym Sakramentem. Włamywacze weszli do kościoła Wszystkich Świętych w Krakowie i dorobionymi kluczami otworzyli tabernakulum. Gdy przekonali się, że monstrancja nie przedstawia większej wartości, porzucili ją w podmiejskich bagnach. Wkrótce w niedostępnych mokradłach zaczęły pojawiać się nadzwyczajne światła. Fakt ten szybko doszedł do biskupa Bodzęty (†1366), kapituły krakowskiej i króla Kazimierza Wielkiego. Po stwierdzeniu, że źródłem nadprzyrodzonego światła jest porzucona, skradziona monstrancja, odniesiono ją uroczyście do macierzystego kościoła. W procesji brały udział delegacje wszystkich krakowskich parafii. Król uznawszy, że „niezwykły cud wydarzył się dla niego i ze względu na niego”, w miejscu znalezienia monstrancji zainicjował wzniesienie kościoła Bożego Ciała.
Legendę związaną z powstaniem kościoła pw. Bożego Ciała na Kazimierzu w Krakowie ilustrują trzy spośród jedenastu obrazów, wkomponowane w boazerię zdobiącą ściany zakrystii. Płótna powstałe w latach 1786-1787 na zamówienie prepozyta Sebastiana Kwiatkowskiego, przypisywane są krakowskiemu malarzowi Wojciechowi Gutowskiemu. Treścią obrazów są trzy kluczowe epizody legendy: porzucenie ukradzionej monstrancji z Najświętszym Sakramentem, procesja z odnalezioną Hostią oraz symboliczne wręczenie kluczy do kościoła, czyli instalacja kanoników regularnych laterańskich.
Do konsekrowanego 21 stycznia 1401 roku kościoła cztery lata później król Władysław Jagiełło sprowadził kanoników regularnych z Kłodzka. Fundatorem kościoła był król Kazimierz Wielki. Kronikarze są zgodni, że królewski akt nastąpił w niedługim czasie po lokacji Kazimierza w roku 1335, na pewno zaś przed rokiem 1343, ponieważ z tego czasu zachowały się rachunki za świętopietrze wysyłane z parafii Bożego Ciała do Rzymu. Nie ulega wątpliwości, że przy kościele parafialnym od samego początku – czyli jeszcze przed przybyciem kanoników regularnych – istniał szczególny kult Eucharystii. W XV stuleciu wotywy o Najświętszym Sakramencie i procesje, odprawiane w każdy czwartek, ściągały do kazimierzowskiego sanktuarium rzesze wiernych, dla których Sobór w Bazylei (1431) ustanowił specjalne odpusty.
Uboga ikonografia legendy krakowskiej, ograniczająca się do trzech, powstałych zresztą stosunkowo późno płócien, pozwala stwierdzić, że cud posiadał jedynie zasięg lokalny. Chociaż informacje o wydarzeniach z połowy XIV stulecia pojawiały się w barokowym piśmiennictwie religijnym, nie miały większego wpływu na powstawanie dzieł plastycznych.
17 Maja - Cud eucharystyczny w Boxtel w Holandii
W holenderskim miasteczku Boxtel znajduje się bardzo stary kościółek pod wezwaniem św. Piotra Apostoła. W kościele tym przechowywana jest relikwia cudu eucharystycznego, który wydarzył się między 1370, a 1380 roku.
Pewien kapłan o imieniu Eligiusz, celebrujący Mszę św., niechcący zaczepił o kielich i przewrócił go. Ponieważ było już po konsekracji, wino było już Krwią Chrystusa. Ks. Eligiusz, chociaż był pobożnym kapłanem, nie posiadał niezłomnej wiary, która pomogłaby mu uwierzyć w tę prawdę. Zmartwił się tym, co się wydarzyło i już sięgał, by osuszyć Krew Pańską rozlaną na korporale i obrusie ołtarza. Wtedy zaskoczył go niespodziewany widok. Konsekrował przecież białe wino, a to, które wypłynęło z przewróconego kielicha, było czerwone.
Była to czerwień ciemna jak krew. Kapłan się przeraził, ale nie chciał zwracać uwagi zebranych. Chciał zetrzeć czerwony płyn, który zaplamił korporał i obrus, ale daremnie. Wówczas zdecydował, że szybko dokończy Mszę św., a później zajmie się oczyszczaniem ołtarza. Jednak „czerwona plama” stała się niezmywalna. Kapłan czyścił korporał i obrus na różne sposoby, ale czerwień zamiast blednąć, stawała się coraz bardziej intensywna. Zabrał on korporał i obrus, zaniósł do zakrystii i próbował prać pod bieżącą wodą, czyścić octem i popiołem. Te zabiegi nie przyniosły oczekiwanego efektu. Wówczas, aby uniknąć dyskusji i obawiając się także, że zostanie zganiony za nieuwagę, schował wszystko w drewnianej kasetce i ukrył w swoim pokoju.
Wydarzenie było okryte tajemnicą, aż do chwili jego śmierci, która prawdopodobnie nastąpiła w 1380 roku. Ks. Eligiusz opowiedział wszystko spowiednikowi, który przyszedł do niego z wiatykiem. Wskazał spowiednikowi miejsce, gdzie ukrył korporał i obrus poplamiony Krwią. Znaleziono obydwie relikwie. Wszystko, co opowiedział ks. Eligiusz potwierdziło się podczas badań, które wykonano. Poinformowano o wszystkim legata papieża Urbana VI, który nakazał zbadanie cudownego wydarzenia. Po zakończeniu tych badań kardynał podpisał dekret, który autoryzował kult relikwii. Kościół św. Piotra w Boxtel stał się celem pielgrzymek. Wielu wiernych udawało się tam oddać cześć Drogocennej Krwi. Jednak wraz z szerzeniem się kalwinizmu, kult był prześladowany.
Relikwie ukryto, aby uchronić je przed zniszczeniem przez fanatyków. W 1652 roku zostały one przeniesione do kościoła św. Katarzyny przy granicy z Belgią. Kult Drogocennej Krwi powrócił. Dopiero w 1924 roku zakrwawiony korporał został oddany do kościoła św. Piotra w Boxtel. Znajduje się tam do dzisiaj w kaplicy zwanej „Kaplicą Drogocennej Krwi”. Każdego roku w niedzielę Trójcy Przenajświętszej relikwia jest niesiona w procesji. Natomiast zakrwawiony obrus z ołtarza pozostał w kościele św. Katarzyny.
18 Maja - Cud eucharystyczny w Bisztynku
Wprawdzie za datę powstania Bisztynka przyjmuje się 30 kwietnia 1385 roku, która to widnieje na jego akcie lokacyjnym wydanym przez biskupa Henryka III Sorboma, jednak prawie czterdzieści lat wcześniej założono tu wieś, którą nazywano: Schoneflys – Piękny Potok. Tak w tłumaczeniu nazywała się bowiem dużo wcześniejsza staropruska osada – Strowangen, na miejscu której nową wieś ustanowił wójt Bruno von Luter, realizujący ówczesną politykę kolonizacyjną biskupa Hermana z Pragi. Decyzją bp. Sorboma Schoneflys stała się tym samym wsią miejską, a z czasem – przedmieściem Bisztynka.
W 1400 roku biskup Henryk Sorbom dokonywał w Bisztynku poświęcenia nowej świątyni p.w. św. Macieja Apostoła. „Kronika Lidzbarska” opisuje wydarzenie, które miało wówczas nastąpić. Zapis w kronice brzmiał następująco: „(...) kiedy on (biskup), krótko przed swoją śmiercią, poświęcał i zarazem potem odprawiał Mszę świętą, podczas podniesienia na lewej ręce poczuł spływającą krew. Dlatego ołtarz ten nazwany został Przenajdroższej Krwi Pana Jezusa. A przy nim działy się liczne cuda (...)”.
Z biegiem czasu prawda o tym cudzie została przypisana pewnemu kapłanowi, który wątpił w prawdziwość przeistoczenia. Kapłan ów w ten sposób, w hostii został przekonany o prawdziwej obecności Krwi Pana Jezusa. Wiadomość tę znajdujemy w urzędowym parafialnym piśmie kościoła bisztyneckiego z 1796 roku, gdzie zamieszczono następujący cytat z Kroniki Lidzbarskiej: „Kapłan odprawiający Mszę świętą w obecności biskupa wątpił, że po przeistoczeniu, w Hostii znajduje się prawdziwie obecny Chrystus. Nagle ujrzał spadające krople Krwi na korporał. Korporał ten, na który padały krople Krwi Chrystusa został przesłany do Rzymu, skąd już nie powrócił”.
Z powodu tego cudu kościół w Bisztynku stał się miejscem licznych pielgrzymek tak, że w końcu zdecydowano o rozbudowie świątyni. Obecnie Sanktuarium Krwi Pana Jezusa jest jednym z największych kościołów (poza katedrami) w Archidiecezji Warmińskiej. Po rozbudowie w latach 1739-48 świątynię ogrodzono, a przed wejściem głównym wykonano dwanaście cokołów, na których umieszczono figury dwunastu Apostołów. Są to kolejno: św. Mateusz, Filip, Jakub 1, Jan, Andrzej, Piotr, Paweł, Bartłomiej, Jakub 2, Tadeusz, Szymon i Tomasz. Patron kościoła, św. Maciej, wybrany Apostołem po zdradzie Judasza, znajduje się wewnątrz świątyni. Jego naturalnej wielkości obraz umieszczono w ołtarzu głównym. Według miejscowej legendy, Apostołowie czekają przed kościołem na wiernych. Zejdą z cokołów i wejdą do świątyni wówczas, gdy w kościele znajdą się wszyscy bez wyjątku parafianie. A ponieważ nadal stoją przed świątynią, stąd wniosek, iż kościół nie skupił jeszcze nigdy wszystkich parafian.
19 Maja - Cud eucharystyczny w Poznaniu
W 1399 r., w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15 VIII), pewna uboga kobieta, skuszona hojnym wynagrodzenie, razem z córką wykradła z pobliskiego kościoła ojców dominikanów (obecnie ojców jezuitów), znajdującego się przy dzisiejszej ul. Szewskiej, trzy święte Hostie. Świętokradcy zebrani w piwnicy domu przy ul. Żydowskiej, należącego do rodziny Świdwów, który znajdował się na miejscu obecnego kościoła, położyli Hostie na stole i zaczęli kłuć je nożami, by przekonać się o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. Z pociętych Hostii wytrysnęła krew i rozlała się na stole i ścianie piwnicy. Przy tym wydarzeniu niewidoma dziewczyna miała odzyskać wzrok.
Przestraszeni profanatorzy wrzucili Hostie do znajdującej się w piwnicy studni (która zachowała się do naszych czasów), ale Hostie uniosły się nad wodą. Sprawcy wzięli Je i zawinęli w chustę, by wynieść poza mury miasta na nadwarciańskie mokradła, gdzie usiłowali Je zagrzebać w błocie. Jednak Hostie znowu się uniosły i „zawisły” w powietrzu. Przerażeni sprawcy uciekli. O wydarzeniu zrobiło się głośno za sprawą syna pasterza, który odkrył niedające się zakopać Hostie. Po powiadomieniu władz miasta Hostie, w uroczystej procesji przeniesiono do jednego z poznańskich kościołów, natomiast świętokradcy zostali bardzo surowo ukarani. W celu upamiętnienia miejsca cudu poznaniacy postawili na błoniach drewnianą kaplicę.
Kilka lat po zdarzeniu król Władysław Jagiełło, w miejscu znalezienia Hostii i drewnianej kapliczki ufundował kościół pw. Bożego Ciała oraz klasztor karmelitów trzewiczkowych, którym powierzył kult Eucharystii. Kościół ten stał się sławnym w całej Polsce, słynącym łaskami uzdrowień, sanktuarium eucharystycznym, nawiedzanym przez liczne pielgrzymki (w tym również przez króla Jagiełłę).
W drugiej połowie XVI w. ojcowie karmelici i znaczna część poznańskiego społeczeństwa zaczęli się domagać, by miejsce pierwszej profanacji przy ul. Żydowskiej również upamiętnić świątynią. Po usilnych staraniach i mimo trudności, król Jan Kazimierz w roku 1668 wydał zezwolenie na budowę, a biskup poznański Mikołaj Święcicki w 1702 r. odpowiedni dekret. Kościół budowano w latach 1702-1704. I tak, po przeszło trzystu latach od dramatycznego wydarzenia, na gruzach kamienicy Świdwów-Szamotulskich powstała świątynia pw. Najświętszej Krwi Pana Jezusa. Nawiedzana także przez pielgrzymki, stała się drugim po kościele Bożego Ciała sanktuarium eucharystycznym w Poznaniu. Pod kościołem odkryto zasypaną gruzami studnię z czystą wodą, którą wierni do dziś zabierają do domu. Spisane świadectwa świadczą, że picie tej wody, połączone z modlitwą, przynosi poprawę zdrowia, zwłaszcza w chorobach oczu.
Przy kościele zbudowano klasztor, w którym do 1843 r. rezydowali karmelici trzewiczkowi. Po usunięciu ich przez zaborcę pruskiego posługę duszpasterską przejęli księża diecezjalni, z wyjątkiem lat 1919-1922, kiedy kościołem opiekowali się księża jezuici.
Fakt profanacji oraz cudu eucharystycznego znajdują odzwierciedlenie w źródłach historycznych, m.in. w Rocznikach Jana Długosza (1466 r.). Sanktuarium Najświętszej Krwi Pana Jezusa w Poznaniu jest zwane Golgotą Poznania. To jedna z trzech pamiątek po poznańskim cudzie eucharystycznym z końca XIV w., do którego doszło po profanacji trzech świętych Hostii. Z inicjatywy rektora niniejszego sanktuarium powstał Poznański Trakt Eucharystyczny, który ma upamiętnić historię najstarszego polskiego cudu eucharystycznego, związanego z trzema kościołami znajdującymi się dziś w obrębie starego miasta: Sanktuarium Najświętszej Krwi Pana Jezusa, kościoła jezuitów (dawniej dominikanów) oraz kościoła Bożego Ciała.
20 Maja - Cud eucharystyczny w La Haie w Belgii
W 1412 roku dokonał się cud eucharystyczny, w La Haie. Jest to niewielka miejscowość w północnej Belgii. Pewien mężczyzna o imieniu Jan był złodziejem. Nauczył się on dobrze zarabiać na kradzieżach i sprzedaży świętych naczyń z kościołów. Miał swoją metodę działania. Pojawiał się w zajazdach, w okolicy gdzie miał dokonać kradzieży i przez kilka dni obserwował miejscowe zwyczaje, zachowania proboszczów, a potem zaczynał działać.
Pewnego styczniowego dnia 1412 roku przybył konno do Herenthals i zatrzymał się w oberży. Upatrzył sobie tamtejszy kościół. Nocą 28 stycznia wyważył drzwi kościoła i ukradł święte kielichy, które znajdowały się w tabernakulum. Zabrał również złocone cyborium. Po dokonaniu kradzieży, konno udał się w stronę zajazdu. W pewnej chwili, właśnie w miejscowości La Haie, poczuł, że nie może jechać dalej. Poganiał zwierzę, ale koń kręcił się wkoło, pozostając praktycznie w tym samym miejscu. Jakby jakaś tajemnicza siła uwięziła konia i jeźdźca w jednym punkcie drogi. Złodziej przestraszył się. Nie mogąc znaleźć wytłumaczenia dla tego, co się działo, jego myśli skierowały się ku zawartości sakwy. W cyborium, które ukradł znajdowały się konsekrowane Hostie.
Postanowił się ich pozbyć. W pobliżu drogi znajdował się rów, do którego wrzucił konsekrowane Hostie, i pojechał do oberży. Następnego dnia miał zamiar odjechać. Jednak miejscowy sędzia zaczął go bacznie obserwować. Obca twarz i sposób zachowania wzbudziły podejrzenia sędziego. Zanim rozeszła się wieść o kradzieży w kościele, sędzia z kilkoma gwardzistami pojawił się w zajeździe i przeszukał bagaże przybysza. Tym sposobem znaleziono cały łup z dokonanej kradzieży oraz przedmioty skradzione z innych kościołów. Przestępstwo to było bardzo surowo karane. Złodziej Jan został skazany na karę śmierci przez powieszenie.
Zanim wykonano wyrok, złodziej poprosił o możliwość spowiedzi, w czasie której wyjawił kapłanowi miejsce, w którym ukrył skradzione Hostie. W towarzystwie kilku wiernych kapłan udał się, aby je odnaleźć. Znalazł rów i zaczął szukać. Szybko je odnalazł, ponieważ jego uwagę przyciągnął cudowny widok. Hostie znajdowały się na brzegu rowu, ułożone w kształcie krzyża, a bił od nich nadzwyczajny blask. Wszyscy zebrani widzieli co się działo i głęboko wzruszeni uklękli. Po chwili modlitwy kapłan zebrał Hostie do kielicha i procesyjnie odniósł do kościoła.
Miejscowe władze kościelne, aby zweryfikować autentyczność wydarzenia, nakazały badanie, które zakończyło się potwierdzeniem nadprzyrodzoności zjawiska. Na miejscu wydarzenia wzniesiono kościółek, który odwiedzały sławne osoby: księżna Elżbieta i książę Antoni. W 1749 roku kościółek odwiedził papież Benedykt XIV. Obecnie każdego roku w styczniu, odbywa się tam procesja upamiętniająca ten cud.
21 Maja - Cud eucharystyczny w Awinionie
Miasto Awinion słynie przede wszystkim z tego, że mieszkało w nim siedmiu papieży (od 1309 do 1377 roku). Znane jest również z cudu eucharystycznego, jaki miał tam miejsce w kaplicy Świętego Krzyża, należącej do Bractwa „Szarych Pokutników”. Bractwo został ustanowione w czasach pobożnego króla Ludwika VIII. Cud dokonał się 30 listopada 1433 roku.
W tym okresie południe Francji było nękane nieustannymi i obfitymi ulewami. A 30 listopada 1433 roku rzeka Rodan wylała, zalewając miasto. Niższa część miasta, gdzie znajdowała się kaplica „Szarych Pokutników”, była całkowicie zalana. Gwardianie Przenajświętszego Sakramentu zdecydowali, że pójdą i zabiorą konsekrowane Hostie, które dzień i noc były wystawiane do adoracji. Aby dostać się do kaplicy, musieli popłynąć łodzią. Wypłynęło ich dwunastu. Prowadzeni byli przez przywódców bractwa. W pewnej chwili znaleźli się pod murem wody. Jednak ku ich zdziwieniu łódź, popchnięta tajemniczą siłą, pokonała ten mur i znalazła się u wejścia do kaplicy.
Weszli do kaplicy, a ich oczom ukazał się niesamowity widok. Muliste wody, które zalały kaplicę, oparły się na bocznych ścianach i pozostawiły w środku wolny korytarz, prowadzący, aż do ołtarza, gdzie był wystawiony Najświętszy Sakrament. Wydawało się, że wody podtrzymywane są jakąś niewidzialną mocą tak, że korytarz był zupełnie suchy. Ołtarz również nie był zmoczony wodą. Istnieje dokument, napisany zaraz po wydarzeniu, który przytacza świadectwo dwunastu gwardian. Potwierdzają oni, że nic, co było w pobliżu Przenajświętszego Sakramentu – księgi, obrusy, kwiaty, kandelabry – nie było zamoczone.
Wieść o cudzie szybko rozeszła się po mieście i wiele osób stawiało czoło niebezpieczeństwu wody, aby dostać się do kaplicy i zobaczyć, co się wydarzyło. Było zatem kilkaset świadków cudu. Kiedy przeprowadzono badania stwierdzono, że to wydarzenie nie mogło być pochodzenia naturalnego, a zatem było to działanie Boga.
Bractwo postanowiło wówczas, że pamiątka cudu będzie co roku obchodzona w kaplicy w dniu św. Andrzeja Apostoła. Do dzisiaj, bracia każdego 30 listopada przechodzą na kolanach, boso i ze sznurem na szyi, drogę wyznaczoną przez rozdzielone wody Rodanu, poczynając od wejścia do stołu eucharystycznego. Ponadto przed błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem wykonują kantyk Mojżesza powstały po przejściu Izraelitów przez Może Czerwone: „Będę śpiewał ku czci Pana, który wspaniale swą potęgę okazał…Pod tchnieniem Twoich nozdrzy spiętrzyły się wody, fale stanęły jak wały… Któż jest pośród bogów równy Tobie, Panie, w blasku świętości, któż Ci jest podobny, straszliwy w czynach, cuda działający!...Wiodłeś swą wiernością lud, który wybawiłeś…” (Wj 15, 1-18).
22 Maja - Cud eucharystyczny w Ettiswill w Szwajcarii
W 1447 roku dokonał się cud eucharystyczny w miejscowości Ettiswill w Szwajcarii. Jak podają dokumenty procesowe: „23 maja 1447 roku, w środę, z parafialnego kościoła w Ettiswil skradziono Najświętszy Sakrament. Wkrótce jednakże odnalazła Go Małgorzata Schulmeister, dziewczynka zajmująca się wypasem świń. Skradziona Hostia znajdowała się niedaleko kościoła, pod płotem, porzucona między pokrzywami. Wyglądała jak świetlisty kwiat”.
Przeprowadzone dochodzenie wykazało, że sprawczynią kradzieży była kobieta o imieniu Anna, żyjąca w skrajnej nędzy. Ukradła ona konsekrowane Hostie z kościoła parafialnego. Jak potwierdziła podczas procesu, nie zrobiła tego złośliwie, ale została zmuszona z powodu ubóstwa. Szantażował ją członek sekty satanistycznej. Człowiek wykorzystywał trudną sytuację Anny i płacił jej za każdym razem, kiedy kobieta kradła dla niego konsekrowane Hostie. Anna wiedziała, że Hostie były profanowane przez członków sekty, ale nie była mocno wierząca, a pieniądze miały dla niej większe znaczenie. Kradła Hostie również w innych kościołach w okolicy. Tego dnia jednak skradła je w Ettiswill. Oddalając się od kościoła po kradzieży, Anna zaczęła odczuwać, że ukryte pod ubraniem Hostie, w niewytłumaczalny sposób coraz bardziej jej ciążyły. Kiedy dotarła na peryferie miejscowości, nie mogła iść dalej. Hostie były ciężkie jak młyński kamień. Czuła się tak przytłoczona ciężarem, że zdecydowała się wyrzucić Hostie w cierniowe krzewy z pokrzywami.
Kilka dni później, wieczorem, dziewczynka Małgorzata wracała ze swoją trzódką. Świnie nagle zatrzymały się na drodze jak skamieniałe. Dziewczynka daremnie starała się je poganiać wszelkimi sposobami. Stały nieruchomo i patrzyły w jeden punkt na polu, chrząkając przestraszone. Po wielu próbach przegonienia świń, dziewczynka poprosiła o pomoc kobietę, która tamtędy przechodziła. Mimo pomocy kobiety, nie było efektu. Zawołała ona inne osoby, ale nikomu nie udało się ruszyć trzody z miejsca. Zebrała się duża grupa ludzi. Wszyscy dyskutowali nad możliwą przyczyną takiego zachowania się zwierząt. Ktoś zaczął sprawdzać krzewy, na które spoglądały świnie. I tym sposobem, w kępie pokrzyw, znaleziono Hostie rzucone tam przez Annę.
Według cennego dokumentu z procesu, który zawiera relacje wszystkich naocznych świadków wydarzenia, Hostie były ułożone w krzakach na kształt korony pięknego kwiatu, z którego emanowało intensywne światło. O zdarzeniu powiadomiono proboszcza miejscowej parafii, który ubrany w szaty liturgiczne udał się z procesją na miejsce, by zabrać Hostie i przenieść je do kościoła. Sprawczynię kradzieży Hostii sąd skazał na śmierć przez spalenie, na stosie. W miejscu odnalezienia Hostii wybudowano kaplicę, która istnieje do chwili obecnej.
23 Maja - Cud eucharystyczny w Turynie
W 1453 roku dokonał się cud eucharystyczny w Turynie. W tamtym czasie Królestwo Francji i Księstwo Piemontu były w stanie wojny. Walczące ze sobą wrogie wojska dopuszczały się grabieży i przemocy, gdziekolwiek się pojawiły. Z takiej sytuacji jak zwykle korzystali miejscowi złodzieje. Starali się oni wmieszać w wojskowych rabusiów, grabiąc domy i kościoły.
Jeden z nich dokonał sporej grabieży świętych naczyń. Ukradł kielichy, cyboria i monstrancje. Wszystko wrzucił w dwie sakwy, przywiązał je do grzbietu muła i ruszył w stronę Turynu. W tym mieście byli chętni, którzy wcześniej odkupowali od niego zrabowany towar. Złodziej spieszył się i nie sprawdził zawartości wszystkich przedmiotów. Wrzucił do sakwy monstrancję, wewnątrz której znajdowała się duża Hostia, przygotowana do wystawienia, do adoracji. Złodziej przybył do Turynu 6 czerwca 1453 roku o zachodzie słońca. Wszedł do miasta. Muł, na którym podróżował od wielu dni, był na skraju wyczerpania. Doszedłszy do miejsca, które wówczas nosiło nazwę Piazza Maggiore, przy kościele św. Sylwestra, a obecnie znane jest pod wezwaniem Ducha Świętego, muł zatrzymał się i nie chciał dalej iść. Złodziej, który był już prawie u celu podróży wiedząc, że czekają na niego chętni do kupienia kradzionych przedmiotów, zdenerwował się. Poganiał zwierzę, okładał je kijami, ale daremnie. Muł zaledwie zrobił kilka kroków, a następnie zatrzymał się. W pewnej chwili muł potknął się i upadł. Złodziej nadal okładał go kijem. Muł chciał wstać, ale znów upadł i to tak niefortunnie, że jeden z worków, wiszących na jego grzbiecie rozerwał się. A skradzione przedmioty wysypały się z niego.
Scena z mułem okładanym kijem przez swojego właściciela, przyciągnęła uwagę wielu przychodniów. Widzieli, jak biedne zwierzę upada na ziemię i jak z sakwy wysypują się święte naczynia. Patrzyli oni przerażeni, aż nagle ujrzeli naprawdę niesamowity obraz. Pośród świętych naczyń znajdowała się przepiękna monstrancja z Hostią. Monstrancja zaczęła wznosić się nad świętymi przedmiotami, nad mułem oraz nad jego właścicielem, który wciąż groził i przeklinał. Wyglądało to tak, jakby jakieś niewidzialne ręce powoli podnosiły monstrancję z należną pobożnością, uroczyście ku niebu. Ludzie, którzy do tej chwili śmiali się, zamilkli i zauroczeni, przyglądali się zjawisku. Jedni klękali, inni modlili się, a jeszcze inni płakali. Monstrancja unosiła się coraz wyżej, powoli i majestatycznie, przewyższając dachy domów, zatrzymała się na takiej wysokości, że wszyscy mogli ją widzieć.
Pośród obecnych na placu był również kapłan, który szybko zrozumiał, że dzieje się coś nadzwyczajnego i niewytłumaczalnego. Pobiegł natychmiast, aby powiadomić o tym biskupa. Biskup, w towarzystwie kilku osób przybył na plac i również ujrzał cud. Ukląkł i zatopił się w modlitwie. Podczas modlitwy monstrancja spadła na ziemię, ale pusta. Hostia piękna i błyszcząca pozostała w powietrzu. Tymczasem wieść o cudzie obiegła liczne miasta. Wszyscy obserwowali na niebie zawieszoną Hostię.
Nad Turynem zapadła noc, Hostia zaś świeciła jak drugie słońce, oświetlając cały plac. Biskup zaprosił wszystkich do modlitwy. Potem wysłał kilku kapłanów do katedry po kielich i szaty liturgiczne. Kiedy wrócili, założył je, a kielich uniósł w kierunku Hostii i zaczął głośno się modlić. Powtarzał słowa wypowiedziane do Jezusa przez dwóch uczniów, kiedy spotkali się na drodze do Emaus: „Zostań z nami Panie, bo już wieczór”. Ludzie powtarzali za biskupem tę modlitwę. Wówczas Hostia, na oczach setek osób, zaczęła zniżać się w kierunku kielicha i ułożyła się w nim. W tej samej chwili uformowała się procesja ze śpiewem i modlitwą na ustach wiernych, która odprowadziła biskupa niosącego Najświętszą Hostię do katedry św. Jana. Następnego dnia przygotowano dokument opisujący wszystkie szczegóły cudu i świadectwa ważnych osobistości.
Na miejscu, gdzie dokonał się cud, na jego wieczną pamiątkę zbudowano kościół Bożego Ciała, jeden z najważniejszych w Turynie. Natomiast cudowna Hostia była przechowywana do XVI wieku, kiedy to Stolica Apostolska poleciła ją spożyć, „aby nie zmuszać Boga, by czynił nieprzerwanie cud zachowując ją nienaruszoną”.
24 Maja - Cud eucharystyczny w Ponferradzie w Hiszpanii
W 1556 roku dokonał się cud eucharystyczny w Ponferradzie w Hiszpanii. Miejscowość ta leżała na szlaku do Santiago de Compostella. Wydarzenie cudu zostało opisane przez naocznych świadków.
Bohaterem jest pewien mężczyzna o imieniu Jan. Mieszkał on z żoną na peryferiach miasta. Był treserem psów, człowiekiem powszechnie szanowanym i bardzo pobożnym. Wieczorem zawsze udawał się do kościoła i długo w nim przebywał. Zakrystianin z przyzwyczajenia zostawiał mu klucze, a sam spokojnie wracał do domu. Po zakończonych modlitwach Jan zamykał kościół. W świetle późniejszych wydarzeń, ogromna pobożność Jana okazała się złudna. Pewnego wieczoru Jan, korzystając z sytuacji, że został w kościele sam, postanowił ukraść święte naczynia. Tabernakulum stanowiła mała drewniana skrzyneczka, ale cyborium, w którym znajdowały się konsekrowane Hostie, było cenne i mogło przynieść spory zysk. Jan wziął tabernakulum, oddał klucze zakrystianinowi i poszedł w kierunku rzeki, aby pozbyć się drewnianej skrzynki i konsekrowanych Hostii. Chciał zostawić sobie tylko cyborium. W wodach rzecznych nikt by nie znalazł tych przedmiotów. Taki był plan świętokradcy.
Gdy zbliżał się do rzeki, zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Drewniana skrzyneczka zrobiła się nagle bardzo ciężka. Skrzynka przykleiła się do ciała złodzieja. Jan wielokrotnie starł się wrzucić ją do rzeki, ale bezskutecznie. Przestraszony zdecydował, że pójdzie do domu. Jak tylko przekroczył drzwi domu, tabernakulum nagle stało się bardzo lekkie, odkleiło się od jego ciała i upadło na ziemię. Jan ukrył skrzyneczkę, aby żona jej nie widziała. W nocy jednak dom rozświetlił się niezwykłą jasnością bijącą z miejsca, gdzie było ukryte tabernakulum. Żona zażądała wyjaśnień. Jednak Jan wstał, wziął skrzynkę i wyszedł z domu. Szedł w kierunku rzeki. Obawiając się powtórki dziwnego zjawiska pomyślał, że pozbędzie się skrzynki i Hostii zanim staną się ponownie ciężkie.
Wyrzucił je w gęstwinę jeżyn. Następnego dnia proboszcz odkrył kradzież. Całe miasto zostało o tym poinformowane. Wszystkich zmroziła ta wiadomość. Nikt nawet nie podejrzewał, że złodziejem mógł być Jan. Jak opowiadało wielu świadków podczas późniejszego procesu, Jan zmienił się, stał się milczący, nerwowy i usilnie szukał pretekstu, żeby opuścić miasto. Miejsce, gdzie wyrzucił Hostie, było położone na odludziu. Najczęściej odwiedzały je matki z dziećmi. Właśnie dzieci zauważyły, że wśród krzewów zaczęło dziać się coś dziwnego. Pojawiły się piękne ptaki, podobne do białych gołębi, których wcześniej tam nie było. Nawet, gdy dzieci rzucały w nie kamieniami, wracały do jeżyn. W nocy zaś pojawiło się tajemnicze światło, które było widoczne również z daleka. Dodatkowo niektórzy słyszeli cudowne śpiewy.
Hostie odkryli kusznicy, którzy postanowili zapolować na rzadkie ptaki. I teraz zaczęły dziać się tajemnicze rzeczy: pękały łuki, rwały się cięciwy, żadna strzała nie poleciała w kierunku ptaków. Jeden z kuszników postanowił podejść bliżej jeżyn, by sprawdzić, co się dzieje. Zauważył drewnianą skrzyneczkę: była otwarta, a w niej widoczne Hostie. Co więcej, biła z niej światłość. Mężczyzna szybko domyślił się, że znalazł Najświętszy Sakrament, którego poszukiwało całe miasto. Pobiegł w kierunku domów i wszedł na dzwonnicę kościoła pw. św. Piotra, by biciem dzwonów powiadomić mieszkańców, że stało się coś ważnego. Procesyjnie odniesiono Hostie do kościoła, a złodziej przyznał się do winy.
25 Maja - Cud eucharystyczny w Alcala de Henares w Hiszpanii
W 1597 roku dokonał się cud eucharystyczny w Alcala de Henares w Hiszpanii. To miejscowość, leżąca blisko Madrytu. Do konfesjonału znajdującego się w jezuickim kościele, w Alcala de Henares podszedł mężczyzna, który wyznał kapłanowi, że wykradł ze świątyni 24 konsekrowane Komunikanty, w celu wzbogacenia się. Jako, że dręczyły go wyrzuty sumienia, postanowił je oddać. Kapłan wziął od penitenta zawiniątko, ale nie bardzo wiedział co z nim zrobić. Po konsultacji z proboszczem postanowił złożyć je w piwnicy klasztoru, w wilgotnym pomieszczeniu i poczekać aż ulegną rozkładowi. Miesiąc później zszedł do piwnicy i zobaczył, że Hostie są nietknięte. Nie było na nich nawet śladu pleśni, ani innych zmian.
Do zbadania zjawiska powołano specjalną komisję. Jej członkowie postanowili poddać Hostię jeszcze jednemu eksperymentowi. W tej samej wilgotnej piwnicy położyli na stole kilka niekonsekrowanych komunikantów. Pomieszczenie zamknięto i nałożono na nie specjalne pieczęcie tak, by nie dopuścić do oszustwa. Po trzech miesiącach komisyjnie złamano pieczęcie. Okazało się, że komunikanty, które nie były konsekrowane pokryły się grubą warstwą pleśni, natomiast te przyniesione przez złodzieja, nadal wyglądały, jakby dopiero wyjęto je z tabernakulum.
Konsekrowane Hostie zamknięto w tabernakulum. W 1624 roku abp Santiago de Compostela ofiarował wspaniały relikwiarz, w którym je umieszczono. Pod koniec XVII wieku, przy katedrze w Alcali wybudowano dla nich wspaniałą kaplicę. Przenajświętsze Ciało Pana Jezusa było tam przechowywane, aż do 1936 roku, kiedy to w Hiszpanii rozszalała się krwawa wojna domowa. Wtedy trzech księży ukryło cudowny skarb przed komunistami. Pomimo tortur nigdy nie wyjawili gdzie ukryli Komunikanty.
Kiedy nastał pokój, ludzie chcieli odnaleźć tabernakulum z Hostiami. Niestety, ślad po nich zaginął, aż do 1941 roku. Wówczas w czasie odgruzowywania klasztoru Cystersek, w rumowisku natknięto się na pozłacane naczynie, w którym znajdowały się Hostie. Obecnie przechowywane są one w specjalnym tabernakulum, w konwencie św. Bernarda.
Jakiś czas temu Hostie te znów zostały poddane eksperymentowi. Jedną z nich przełamano i zamknięto w opieczętowanym tabernakulum. Po jakimś czasie zostało ono komisyjnie otwarte. Jakież było zdziwienie, kiedy okazało się, że wszystkie Komunikanty są całe – żaden z nich nie był przełamany. Eksperyment powtarzano kilkakrotnie i zawsze dawał taki sam wynik.
26 Maja - Cud eucharystyczny w La Viluena w Hiszpanii
W 1601 roku dokonał się cud eucharystyczny, w La Viluena. Jest to mała miejscowość w Hiszpanii, leżąca w prowinscji Saragossy, na wysokości ok. 900 metrów nad poziomem morza.
18 listopada 1601 roku w kościele parafialnym, w La Viluena, w nocy wybuchł pożar. Kiedy mieszkańcy zauważyli płomienie, drewniana część kościoła, czyli część chóru i głównego ołtarza, była już strawiona przez ogień. Miejscowy proboszcz martwił się o Najświętszy Sakrament znajdujący się w tabernakulum. Kiedy mógł już wejść do kościoła, pokonując okropny pożar, starał się dotrzeć do ołtarza, a znalazł tylko ogromną stertę tlących się węgli. Z ołtarza nie pozostało nic. To jednak go nie powstrzymało. Jego wiara była ogromna.
Wiedział, że w Przenajświętszym Sakramencie rzeczywiście znajduje się Ciało Chrystusa. Ta myśl zmuszała go, aby wyobrażał sobie, że Jezus cierpiał pośród płomieni. Wezwał kilku silnych parafian i poprosił o przeszukiwanie płonących węgli. Wierzył, że znajdą się święte naczynia, zawierające konsekrowane Hostie, albo przynajmniej zobaczy, że naczynia rozpuściły się od żaru, a Hostie spłonęły. Poszukiwania były pracochłonne, a żar był nie do zniesienia. Co chwilę z sufitu spadały kawałki płonących żerdzi i belek.
Sytuacja groziła nawet utratą życia, ale proboszcz nadal kontynuował poszukiwania. Parafianie, którzy wraz z nim pracowali, skrupulatnie przeszukiwali stos rozżarzonych węgli. Przekładali belki, cegły i kamienie. W końcu odnaleźli tabernakulum z kamienia, które było nienaruszone. Proboszcz zbliżył się do niego, z trudem otworzył tabernakulum i ze zdziwieniem ujrzał, że jest ono całkiem puste. W środku nie było ani świętych naczyń, ani rozpuszczonego metalu.
Kapłan nieustannie zaglądał do tabernakulum i zadawał sobie pytanie, co się mogło wydarzyć. Zaczął podejrzewać, że może zakradli się złodzieje, skradli święte naczynia, a potem dla zatarcia śladów wzniecili pożar. Jednak dłużej zastanawiając się, jego wzrok przykuł niesamowity widok. W centralnym punkcie głównej nawy, w miejscu gdzie jeszcze trzymał się dach, na fragmencie posadzki, niezaśmieconej popiołem ani płonącymi belkami, zobaczył cyborium z konsekrowanymi Hostiami. Było ono okryte charakterystycznym płótnem, czystym, nietkniętym nawet maleńkim płomyczkiem.
Płonące głownie i kamienie utworzyły wokół cyborium ochronną strefę. Kapłan podniósł z pobożnością cyborium i otworzył je. W środku znajdowały się białe Hostie, takie jak konsekrował je dzień wcześniej. Nie miały one żadnego śladu przypalenia, ani nawet nie były ciepłe. Proboszcz pogrążył się w modlitwie. Jednocześnie zastanawiał się, kto przeniósł z kamiennego tabernakulum święte naczynia bez otwierania drzwiczek. Przecież musiały one przeniknąć przez materię. Kaplan zebrał wszystkich pracujących wokół kościoła i przekazał im wspaniałą wiadomość. Następnie przeniósł Najświętszy Sakrament do swojego mieszkania. Wysłał posłańca do biskupa ze szczegółowym opisem wydarzenia. Biskup nakazał oficjalne badanie, aby zebrać wszystkie świadectwa, a potem sam przybył, by zebrane informacje zweryfikować.
Kiedy upłynęło dziesięć lat od chwili wydarzenia, proboszcz zdecydował się spożyć Hostie, ponieważ obawiał się, że z upływem czasu mogą ulec zniszczeniu. Pozostało tylko cyborium, w którym zostały one znalezione.
27 Maja - Cud eucharystyczny w Paryżu
W 1725 roku dokonał się cud eucharystyczny w Paryżu. Cud sam w sobie odnosił się do nagłego uzdrowienia kobiety, która od wielu lat była sparaliżowana, ale miał taki oddźwięk i stał się tak głośny pośród społeczności paryskiej, że odcisnął głęboki ślad pośród wielu intelektualistów, którzy słynęli z nieugiętego ateizmu, jak np. słynny Wolter.
Cud wydarzył w czerwcu 1725 roku, w Boże Ciało. Pewna kobieta o imieniu Anna, żona stolarza, wykonującego artystyczne meble, od dawna była sparaliżowana. Mieszkała w paryskiej dzielnicy św. Antoniego. Jej choroba była pochodzenia organicznego, a zatem nieuleczalna. Anna nie mogła poruszać się samodzielnie. Całe dnie była przykuta do łóżka. Będąc kobietą bardzo pobożną modliła się i czytała Ewangelię. Od dłuższego czasu rozmyślała nad różnymi uzdrowieniami, jakich dokonywał Jezus w Palestynie.
Myślała: „Jeśli uleczył paralityków, ślepych, chromych, o których czytała w Ewangelii, mógłby uzdrowić także i mnie. Muszę znaleźć sposób, aby zbliżyć się do Niego i poprosić Go o łaskę”. Pomyślała, że aby zbliżyć się do Jezusa i móc z Nim rozmawiać, powinna wziąć udział w procesji Bożego Ciała. Tego dnia Jezus będzie przechodził obok drzwi jej domu i ona może poprosić, aby wyniesiono ją na ulicę. Rzuci się do Jego stóp, kiedy już będzie przed nią. Jej wiara w rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii była silna i prosta, jak u dziecka. Zdecydowała, że musi zrealizować swój plan.
W uroczystość Bożego Ciała kazała przenieść się na krzesło ustawione przed drzwiami jej domu. Kiedy nadeszła procesja i Przenajświętszy Sakrament niesiony przez kapłana był naprzeciwko niej, rzuciła się na ziemię i pomagając sobie rękami, doczołgała się do kapłana, który był zmuszony się zatrzymać. Z ogromną wiarą powtarzała: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić”. Jej zachowanie i jej modlitwa wykrzykiwana z przygnębieniem wywołały ogromne emocje wśród ludzi. Ktoś pomyślał, że to szalona kobieta i chcą usunąć ją z drogi, zerwał z niej ubranie. Anna jednak otrzymała łaskę cudu. Uratowała ją ogromna wiara. Wstała i ku ogromnemu zdziwieniu osób, które ją znały i wiedziały, że od lat była sparaliżowana, zaczęła iść, czego nie robiła od tak wielu lat. Była uleczona. Poszła z procesją, aż do kościoła.
Wydarzenie to wywołało ogromną sensację. Zainteresowała się nim ówczesna prasa. Opowiadano o nim na salonach. Kardynał Paryża nakazał natychmiast badanie, aby zebrać wszystkie świadectwa. Ujęło go to uzdrowienie, a zwłaszcza silna i prosta wiara Anny. Dnia 10 czerwca 1725 roku wydał dekret, w którym deklarował, że uzdrowienie Anny, nie ma ani racjonalnego, ani naukowego wytłumaczenia i zostaje uznane, jako działanie Jezusa w tajemnicy Eucharystii. Ta znacząca deklaracja kardynała bardzo pomogła francuskiemu Kościołowi w odnalezieniu wiary. W całej Francji mówiono o tym cudzie i rzeczywistej obecności Jezusa w Eucharystii.
28 Maja - Cud eucharystyczny w mieście Siena we Włoszech
W 1730 roku dokonał się cud eucharystyczny w Siena we Włoszech. To miasto słynie z wyścigów konnych w historycznych strojach. 14 sierpnia 1730 roku złodzieje zaplanowali kradzież w kościółku klasztoru św. Franciszka. Sforsowali drzwi kościoła, otworzyli tabernakulum, i ukradli święte naczynia, wśród których znajdowało się cyborium, a w nim trzysta pięćdziesiąt jeden konsekrowanych Hostii.
Rankiem, 15 sierpnia, kiedy zakonnicy przyszli do kościoła, odkryli włamanie. Wieść szybko rozeszła się po mieście, w którym zapanowało ogólne przerażenie. Złodziei, którzy dokonali tej kradzieży, nigdy nie odnaleziono. Przeszli jednak do historii, choć anonimowo, ponieważ swoim świętokradczym gestem przyczynili się do jednego z cudów eucharystycznych.
Wszyscy mieszkańcy Sieni byli zaangażowani w poszukiwanie Hostii. Znaleziono je przez przypadek trzy dni później, 17 sierpnia, w kościele Najświętszej Maryi Panny w Provenzano. Złodzieje włożyli je do kasetki na datki na Msze św. za zmarłych. Kasetkę otwierano tylko raz w roku. Była zatem pełna pajęczyn, kurzu i insektów. O odnalezieniu powiadomiono miejscowego biskupa, który przyszedł, sprawdził i przekazał tę wiadomość miastu. Następnego dnia zorganizowano uroczystą procesję przeniesienia Hostii do kościoła św. Franciszka. Hostie policzono i stwierdzono, że są to Hostie konsekrowane na dzień przed świętem Wniebowzięcia NMP. Nie spożyto ich. Wielu chciało je oglądać i oddawać im cześć. Uważano, że zostały cudem uratowane. Włożono je do relikwiarza i zachowano. Niestety z czasem zapomniano o nich.
Pięćdziesiąt lat później przypomniał sobie o nich prowincjał Ojców Franciszkanów i nakazał kontrolę. Minęło przecież już pół wieku. Hostie uczynione z przaśnego chleba łatwo niszczeją. Dlatego prowincjał chciał się dowiedzieć, jaki jest stan przechowywanych Hostii. Ku ogromnemu zdziwieniu zakonników okazało się, że Hostie były doskonale zachowane. Wyglądały jak świeże. Fakt był absolutnie niewytłumaczalny. Z naukowego punktu widzenia, tak doskonałe zachowanie Hostii bez pomocy żadnych środków było nie do pojęcia. Zakonnicy zaczęli się domyślać, że w tych Hostiach objawiał się cud. Dlatego od 1780 roku okresowo kontrolowali stan Hostii, a one pozostawały ciągle doskonałe.
Zakonnicy wraz z lekarzami i naukowcami, którzy śledzili przypadek, zdecydowali się przeprowadzić eksperyment. W osobnym zamkniętym naczyniu obok Hostii z 1730 roku, umieszczono hostie niekonsekrowane. Podczas gdy cudowne Hostie nadal były doskonale świeże, te niekonsekrowane zaczęły niszczeć. Wraz z upływem czasu zjawisko przechowywania stawało się coraz bardziej niewyjaśnione i coraz głośniejsze. Był to permanentny cud.
W 1914 roku zostało nakazane dokładne badanie naukowe, które zostało wykonane przez profesorów Uniwersytetu w Pizie. Wśród nich był profesor chemik ogromnej sławy. Wykonano całą serię analiz i badań, za pomocą narzędzi i środków oddanych do dyspozycji przez uniwersytet. Cel badania był prosty: dowiedzieć się, czy Hostie były wykonane z przaśnej mąki. Profesor w swojej relacji napisał, że Hostie po stu osiemdziesięciu czterech latach przechowywania są „błyszczące i gładkie, z wyraźnymi brzegami, nieuszkodzone. Niezaatakowane przez robaki, bez pajęczyny, bez pleśni, bez żadnych innych pasożytów pochodzenia roślinnego, czy zwierzęcego, właściwym temu rodzajowi mąki, z której są zrobione… Hostie ze Sieny są w doskonałym stanie, wbrew wszelkim prawom fizyki i chemii, pomimo niesprzyjających warunków, w których były przechowywane”.
Przez lata były wykonywane kolejne badania. I nadal od czasu do czasu jest przeprowadzana kontrola, potwierdzająca cud. Wraz z upływem czasu cud staje się coraz głośniejszy, przede wszystkim dla naukowców. Tysiące wiernych przybywa do Sieny i oddaje cześć tym cudownym Hostiom. 14 września 1980 roku przybył tutaj papież Jana Paweł II. Wysłuchał opowieści o cudzie, a potem wzruszony powiedział po prostu: „Jest obecność! Jest obecność!” – i ukląkł.
29 Maja - Cud eucharystyczny w Tixtli w Meksyku
W 2006 roku dokonał się cud eucharystyczny podczas rekolekcji parafialnych w mieście Tixtla w Meksyku. Miejscowy proboszcz zaprosił do ich wygłoszenia zakonnika, o. Rajmunda. W świątyni było wówczas ponad 600 osób. Gdy kapłani udzielali Komunię świętą, miało miejsce niezwykłe wydarzenie. W pewnym momencie siostra zakonna ze Zgromadzenia Misjonarek Jezusa i Maryi zauważyła, że jeden z komunikantów, który znajdował się w niewielkim cyborium, zaczął obficie krwawić. O wydarzeniu natychmiast został poinformowany ówczesny miejscowy ordynariusz, bp Alejo Zavala Castro. Po trzech latach duchowny podjął decyzję, aby naukowcy przeprowadzili badania Hostii. Powołano komisję teologiczną do zbadania tego zjawiska. Hostię przez ten czas przechowywano w zamkniętym tabernakulum, bez ingerencji kogokolwiek z zewnątrz.
Szczegółowe badania trwały od października 2009 do października 2012 roku. Hostię przesłano do trzech laboratoriów w Stanach Zjednoczonych, Włoszech i Niemczech, bez informowania o jej pochodzeniu. Wyniki podano do publicznej wiadomości 25 maja 2013 roku podczas międzynarodowego sympozjum zorganizowanego przez diecezję z okazji Roku Wiary.
12 października 2013 roku biskup diecezji w Liście duszpasterskim ogłosił uznanie cudu eucharystycznego. Napisał: „To objawienie przynosi nam cudowny znak miłości Boga, który potwierdza rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii. Jako biskup diecezji uznaję nadprzyrodzony charakter serii wydarzeń związanych z krwawiącą Hostią z Tixtli. Ogłaszam sprawę jako znak Boży”.
Duchowny stwierdził, że wydarzenie z 2006 roku jest niewytłumaczalne z ludzkiego punktu widzenia i nie nosi znamion manipulacji. Naukowcy potwierdzili, że czerwona substancja, znajdująca się na Hostii to prawdziwa ludzka krew. Przekazali, że nikt nie polał komunikantu krwią, ale ona z niego wypłynęła. Na Hostii była grupa AB, czyli taka sama jak na Całunie Turyńskim. Odkryto tkankę mięśnia sercowego, w której stwierdzono obecność nienaruszonych białych i czerwonych krwinek oraz aktywnych makrofagów pochłaniających lipidy. Analiza mikroskopowa wykazała również, że w swej zewnętrznej warstwie tkanka jest skrzepnięta. W warstwach wewnętrznych pozostaje w stanie płynnym i wciąż krwawi. Hostia nadal przechowywana jest w Tixtli i wystawiona dla wiernych w pięknej monstrancji.
30 Maja - Cud eucharystyczny w Sokółce
Niezwykłe zdarzenie miało miejsce w niedzielę 12 października 2008 roku w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Sokółce. Podczas porannej Mszy świętej kapłanowi, udzielającemu komunii upadł konsekrowany komunikant. Ksiądz postąpił wówczas zgodnie z procedurą kościelną i przeniósł Hostię do specjalnego naczynia z wodą, zwanego vasculum, by tam mogła się rozpuścić. Następnie, za namową ks. proboszcza, siostra zakrystianka przelała zawartość vasculum do czystego szklanego naczynia i dla bezpieczeństwa umieściła w sejfie w zakrystii.
Po upływie kilku dni okazało się, że Hostia nie rozpuściła się w wodzie, zaś na jej powierzchni było coś, co przypominało skrzep żywej krwi. O całym zdarzeniu został poinformowany abp Edward Ozorowski. Podjęto decyzję, by wyjąć Hostię z wody i umieścić na korporale w tabernakulum obok Najświętszego Sakramentu. Metropolita białostocki zlecił następnie pobranie niewielkiego fragmentu komunikantu, aby poddać go badaniom laboratoryjnym.
W styczniu 2009 roku, specjalnie powołana do tego komisja z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, pobrała materiał do badań. Badania przeprowadziła prof. Maria Sobaniec – Łotowska, patomorfolog z Instytutu Patomorfologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Na prośbę Kurii dodatkową ekspertyzę wykonał prof. Stanisław Sulkowski, który nie był informowany o pochodzeniu badanego materiału. Wnioski z obu badań okazały się zgodne ze sobą: Ciemnobrunatna plamka na Hostii jest tkanką mięśnia sercowego człowieka w agonii. Struktura włókien mięśniowych i struktura chleba są ze sobą ściśle połączone w sposób wykluczający ich złączenie na skutek jakiegoś zewnętrznego działania.
Określono grupę krwi jako AB, podobnie jak w przypadku cudu w Lanciano oraz krwi na Całunie Turyńskim. Przez trzy lata komunikant, który nazywano Cząstką Ciała Pańskiego, mogli zobaczyć i adorować tylko nieliczni kapłani. Uroczyste jej wystawienie dla ogółu wiernych oraz przeniesienie do kaplicy Matki Bożej Różańcowej w kościele parafialnym nastąpiło w niedzielę 2 października 2011 roku. Od tej chwili wierni mogą co dnia adorować Pana Jezusa również w znaku eucharystycznym.
Sanktuarium w Sokółce rocznie odwiedza około tysiąca pielgrzymek. W dotychczasowej kaplicy Matki Bożej Różańcowej, gdzie wystawiony jest Najświętszy Sakrament wraz z Cząstką Ciała Pańskiego, zawsze są modlące się osoby. Jak mówi ks. kan. Stanisław Gniedziejko, wicekustosz sanktuarium, „pielgrzymi proszą w różnych intencjach: o potrzebne łaski dla swoich najbliższych, o ratowanie zdrowia i życia, o nawrócenie, o wyzwolenie z uzależnień…”. Oto jedno ze świadectw, dotyczące chorej osoby, która została uzdrowiona dzięki modlitwom w Sanktuarium w Sokółce.
„W lutym 2011 roku mieszkanka okolic Sokółki zwróciła się do jednego z księży wikariuszów z prośbą o modlitwę w intencji jej 25-letniej córki, u której stwierdzono śmiertelną chorobę nowotworową. Po licznych modlitwach podczas Nieszporów Eucharystycznych i odprawieniu Mszy świętej w kościele kolegiackim, w grudniu młoda kobieta została uzdrowiona”.
31 Maja - Cud eucharystyczny w Legnicy
Do tego wyjątkowego wydarzenia doszło w Boże Narodzenie, 25 grudnia 2013 roku w kościele św. Jacka w Legnicy. Podobnie, jak to miało miejsce w Sokółce, w czasie udzielania Komunii świętej jeden z komunikantów upadł na posadzkę kościoła. Następnie został podniesiony i umieszczony w naczyniu z wodą, aby się rozpuścił. Jednak Hostia nie tylko się nie rozpuściła, ale po pewnym czasie zauważono, że pojawiły się na niej przebarwienia koloru czerwonego. Zgodnie z sugestią ówczesnego biskupa legnickiego, Stefana Cichego odczekano dwa tygodnie. Po sprawdzeniu stanu zachowania stwierdzono, że część nieprzebarwiona opadła na dno kielicha i się rozpuściła, a część przebarwiona ciągle utrzymywała się na powierzchni.
W związku z tym biskup powołał specjalną komisję, w skład której oprócz trzech kapłanów weszła też dr n. med. Barbara Engel, specjalistka w zakresie kardiologii. Zadaniem komisji było wyjaśnienie tego niecodziennego fenomenu w oparciu o medycynę i naukę. W tym celu 20 stycznia 2014 roku dr Tomasz Jurek z Katedry Medycyny Sądowej we Wrocławiu pobrał próbki przemienionej Hostii i płynu z kielicha. Pobrano także wymazy i próbkę wody z kranu, by sprawdzić, czy przyczyną przebarwienia nie jest woda, w której w Boże Narodzenie zanurzono Hostię.
Po zbadaniu pobranego materiału, w połowie marca 2014 roku, dr Tomasz Jurek, w imieniu zespołu badawczego przedstawił wyniki ekspertyzy. Wykluczono w niej, by na pobranych próbkach znajdowały się kolonie grzybicze lub bakterie, które mogłyby spowodować czerwone przebarwienia. Natomiast badania histologiczne pozwoliły stwierdzić obecność struktur włóknistych, które najbardziej przypominały włókna tkanki mięśnia sercowego, ale nie udało się znaleźć DNA.
Komisja podjęła jednak decyzję, by przeprowadzić ponowne badania w innym ośrodku. Próbki (dodatkowo jedna nowa) trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie były badane m.in. pod mikroskopem UV w filtrze pomarańczowym. Stwierdzono, że badany materiał jest pofragmentowanym włóknem mięśnia sercowego, a taki uzyskany obraz towarzyszy najczęściej agonii. Naukowcy nie wyjaśnili mechanizmu powstania tego wydarzenia, ale dokonano szczegółowej analizy i opisu tego, co zostało przesłane do badań.
Swoją analizę przeprowadził także Watykan – uwzględniając wyniki przeprowadzonych wcześniej badań naukowych. W Wielkim Tygodniu 2016 roku Kongregacja Nauki i Wiary uznała, że istnieje moralna i naukowa pewność, że w Legnicy doszło do wydarzenia nadprzyrodzonego. Na tej podstawie biskup diecezjalny, Zbigniew Kiernikowski, otrzymał zgodę od watykańskiej dykasterii na ogłoszenie tej wiadomości wiernym oraz na przygotowanie odpowiedniego miejsca kultu. Fragment Hostii z czerwonym przebarwieniem został umieszczony w relikwiarzu, który znajduje się po lewej stronie ołtarza głównego, w kościele pw. św. Jacka w Legnicy. Od tamtej pory zaczęto zbierać świadectwa łask, których wierni doświadczali w czasie modlitwy w legnickim sanktuarium.