26 Maja - Cud eucharystyczny w La Viluena w Hiszpanii
W 1601 roku dokonał się cud eucharystyczny, w La Viluena. Jest to mała miejscowość w Hiszpanii, leżąca w prowinscji Saragossy, na wysokości ok. 900 metrów nad poziomem morza.
18 listopada 1601 roku w kościele parafialnym, w La Viluena, w nocy wybuchł pożar. Kiedy mieszkańcy zauważyli płomienie, drewniana część kościoła, czyli część chóru i głównego ołtarza, była już strawiona przez ogień. Miejscowy proboszcz martwił się o Najświętszy Sakrament znajdujący się w tabernakulum. Kiedy mógł już wejść do kościoła, pokonując okropny pożar, starał się dotrzeć do ołtarza, a znalazł tylko ogromną stertę tlących się węgli. Z ołtarza nie pozostało nic. To jednak go nie powstrzymało. Jego wiara była ogromna.
Wiedział, że w Przenajświętszym Sakramencie rzeczywiście znajduje się Ciało Chrystusa. Ta myśl zmuszała go, aby wyobrażał sobie, że Jezus cierpiał pośród płomieni. Wezwał kilku silnych parafian i poprosił o przeszukiwanie płonących węgli. Wierzył, że znajdą się święte naczynia, zawierające konsekrowane Hostie, albo przynajmniej zobaczy, że naczynia rozpuściły się od żaru, a Hostie spłonęły. Poszukiwania były pracochłonne, a żar był nie do zniesienia. Co chwilę z sufitu spadały kawałki płonących żerdzi i belek.
Sytuacja groziła nawet utratą życia, ale proboszcz nadal kontynuował poszukiwania. Parafianie, którzy wraz z nim pracowali, skrupulatnie przeszukiwali stos rozżarzonych węgli. Przekładali belki, cegły i kamienie. W końcu odnaleźli tabernakulum z kamienia, które było nienaruszone. Proboszcz zbliżył się do niego, z trudem otworzył tabernakulum i ze zdziwieniem ujrzał, że jest ono całkiem puste. W środku nie było ani świętych naczyń, ani rozpuszczonego metalu.
Kapłan nieustannie zaglądał do tabernakulum i zadawał sobie pytanie, co się mogło wydarzyć. Zaczął podejrzewać, że może zakradli się złodzieje, skradli święte naczynia, a potem dla zatarcia śladów wzniecili pożar. Jednak dłużej zastanawiając się, jego wzrok przykuł niesamowity widok. W centralnym punkcie głównej nawy, w miejscu gdzie jeszcze trzymał się dach, na fragmencie posadzki, niezaśmieconej popiołem ani płonącymi belkami, zobaczył cyborium z konsekrowanymi Hostiami. Było ono okryte charakterystycznym płótnem, czystym, nietkniętym nawet maleńkim płomyczkiem.
Płonące głownie i kamienie utworzyły wokół cyborium ochronną strefę. Kapłan podniósł z pobożnością cyborium i otworzył je. W środku znajdowały się białe Hostie, takie jak konsekrował je dzień wcześniej. Nie miały one żadnego śladu przypalenia, ani nawet nie były ciepłe. Proboszcz pogrążył się w modlitwie. Jednocześnie zastanawiał się, kto przeniósł z kamiennego tabernakulum święte naczynia bez otwierania drzwiczek. Przecież musiały one przeniknąć przez materię. Kaplan zebrał wszystkich pracujących wokół kościoła i przekazał im wspaniałą wiadomość. Następnie przeniósł Najświętszy Sakrament do swojego mieszkania. Wysłał posłańca do biskupa ze szczegółowym opisem wydarzenia. Biskup nakazał oficjalne badanie, aby zebrać wszystkie świadectwa, a potem sam przybył, by zebrane informacje zweryfikować.
Kiedy upłynęło dziesięć lat od chwili wydarzenia, proboszcz zdecydował się spożyć Hostie, ponieważ obawiał się, że z upływem czasu mogą ulec zniszczeniu. Pozostało tylko cyborium, w którym zostały one znalezione.